Wyniki kontroli przeprowadzonych w punktach gastronomicznych specjalizujących się w serwowaniu kebaba przed kilkoma dniami opublikowała Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych.
Nie ucieszą one fanów popularnego dania, bo ich wynik jest druzgocący dla większości miejsc i nie przynosi im dobrej sławy. Według kontrolerów w ponad 81 procentach lokali wykryto nieprawidłowości. W wielu dotyczyły one deklarowanego składu potraw podawanych w lokalu.
Na czym polegało badanie? Przede wszystkim urzędnicy skupili się na analizie składu dań z karty i ich oznakowaniu. Analiza laboratoryjna mięsa okazała się niezgodna z deklaracja sprzedawców aż w 53 przypadkach na 98 miejsc.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Głównie chodziło o rodzaj mięsa, jaki miał wchodzić w skład sprzedawanych potraw. Na przykład w daniach z wołowiną, laboranci znajdowali tańszego kurczaka.
Rażące błędy pojawiły się też podczas znakowania dań. Marketowy ser w miejsce fety, tańsze zamienniki warzyw bądź mięs stwierdzono aż w 104 na 139 poddanych analizie potraw.
Okazało się też, że w budkach z kebabami, na próżno klientom przychodzi szukać kart z wykazem alergenów. Osoby chcące sprawdzić skład potraw pod tym kątem praktycznie nie mają na to szans w większości sprawdzanych miejsc.
W związku z serwowanie "sfałszowanych wyrobów" aż w 48 przypadkach właściciele będą musieli zapłacić kary. To była pierwsza kontrola przeprowadzona w tego typu gastronomii - informuje IJHARS.
Czytaj także: Poszli na kebaba we Władysławowie. "Oszukali nas"