"Laptop dla ucznia" to rządowa inicjatywa, która ma wspierać rozwój kompetencji wśród dzieci. Urządzenia trafiają za darmo do uczniów klas czwartych szkół publicznych i niepublicznych.
- Sprzęt może być wykorzystany do nauki, rozwoju kompetencji cyfrowych oraz talentów i zainteresowań - informuje rząd.
Darmowe laptopy mają trafić na początku roku szkolnego 2023/2024 do niespełna 400 tys. uczniów. Urządzenia przechodzą całkowicie na własność rodziców.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sprzęt będzie w tym roku wydawany do 31 grudnia. W kolejnych latach darmowe laptopy mają trafiać do uczniów do 30 września. Ministerstwo przewidziało także bon dla nauczycieli na zakup laptopa w wysokości 2,5 tys. zł
Czytaj także: Pierwsze laptopy już u uczniów. Tak wyglądają
Emocje wokół laptopów dla uczniów
Choć cel jest szczytny, program z darmowymi laptopami dla uczniów wywołuje spore emocje. Chodzi przede wszystkim o naklejki znajdujące się na urządzeniach.
- Wczoraj odebrałam dla córki laptopa. Tego podobno darmowego i od rządu. To spójrzcie na naklejkę - napisała na X (dawniej Twitter) Alicja Cichoń, radna powiatu mińskiego z Koalicji Obywatelskiej.
Na laptopie znajdowały się naklejki świadczące o tym, że urządzenia są finansowane z pieniędzy unijnych. Do sprawy odniósł się na Janusz Cieszyński, minister cyfryzacji. - Naklejka im nie pasuje. Tusk dwa razy obiecał, nie dotrzymał słowa i uciekł do Brukseli - napisał na X.
Minister cyfryzacji jest wyraźnie poirytowany całą sprawą. Poniżej kolejny wpis tego polityka.
Naklejki na laptopach od rządu. O co chodzi?
Skąd całe zamieszanie? Jak informował niedawno serwis gazeta.pl, oznaczenie na laptopach wynika z wymogów Unii Europejskiej. Część wydatków zapisanych w Krajowym Planie Odbudowy jest prefinansowana przez Polski Fundusz Rozwoju. Środki z PFR posłużyły na zakup laptopów.
Jeśli jednak Polska otrzyma w końcu fundusze z KPO, wówczas prawdziwe może się okazać stwierdzenie, iż darmowe laptopy dla uczniów nie są sfinansowane z pieniędzy rządowych, ale unijnych.