Rosnąca popularność Netfliksa wywołała reakcję władz Rosji. Roskomnadzor, czyli urząd odpowiadający polskiej KRRiTV, wpisał giganta streamingowego na listę firm dostarczających usługi audiowizualne o liczbie użytkowników przekraczających 100 tys. użytkowników dziennie. To wymusza na popularnej platformie zastosowanie się do lokalnego prawa.
Rosjanie mają swój "lex TVN". Uderzy w Netfliksa
Jakie rozwiązania wprowadza rosyjski "lex TVN"? Firmy znajdujące się na liście muszą posiadać siedzibę na terytorium Rosji, co wymusza na Netfliksie założenie specjalnej spółki na terenie kraju. Jak zauważają CNN i CNBC, daje to Kremlowi możliwość wpływania na treści prezentowane na platformie, bo spółka podlegać będzie prawu rosyjskiemu.
Netflix będzie musiał też mocno zmienić swoją ofertę w Rosji. O ile przeciętnemu Polakowi platforma kojarzy się z dostępem do seriali i filmów przez internet, o tyle rosyjskie przepisy wymuszają na niej udostępnianie sygnału do 20 federalnych kanałów telewizyjnych.
Jak podaje "The Moscow Times", klienci Netfliksa zyskają w ten sposób dostęp Pierwyj Kanał, NTV czy Spas. W ten sposób propagandowy przekaz Kremla dotrze do większego grona osób. Władze liczą, że w ten sposób uda się m.in. poprawić notowania prezydenta Władimira Putina.
Czytaj także: Ile w kopertę po kolędzie? Ksiądz odpowiedział wprost
Tym samym, od marca 2022 roku, Netflix zaoferuje Rosjanom nie tylko seriale i filmy, ale też rosyjską telewizję. Firma ma nieco czasu, by dostosować się do nowych wytycznych. Nie wiadomo przy tym, jak dodanie kanałów telewizyjnych do jej oferty wpłynie na ceny pakietów w Rosji.
"The Moscow Times" informuje również, że Netflix jako spółka zarejestrowana w Rosji będzie musiał przestrzegać zasad dotyczących zakazu "propagowania ekstremizmu", stosując się do jednej z państwowych ustaw. To rozwiązanie, które wprowadzone zostało po to, by ograniczyć możliwość promowania antykremlowskiej opozycji.
Działania Rosji wymierzone w Netfliksa nie są odosobnione. Kreml już jakiś czas temu wytoczył ciężkie działa przeciwko gigantom internetowym.
W ostatnich dniach sąd w Moskwie nałożył kary na Google i Metę (dawniej Facebook) w wysokości 98,4 i 27,2 mln dolarów. To konsekwencja nowych zasad Kremla, który postanowił zaostrzyć cenzurę w internecie. Zgodnie z nimi, każda firma gromadząca ponad 500 tys. użytkowników, musi stosować się do poleceń organów państwowych. Jest to równoznaczne m.in. z kasowaniem wszystkich treści, które nie spodobają się władzy.
Rosjanie oficjalnie nowe przepisy tłumaczą walką z terroryzmem i przestępczością. Jednak eksperci nie mają wątpliwości, że cel jest inny. Zwłaszcza że niedawno nakazywano usuwanie wpisów na temat Aleksieja Nawalnego, lidera opozycji osadzonego w więzieniu.
Czytaj także: Skandaliczne warunki pracy. Tak się składa iPhone'y