Około 17 proc. Brytyjczyków, czyli co szósty obywatel, nie było w stanie kupić podstawowych artykułów spożywczych, a prawie jedna czwarta nie była w stanie kupić także innych produktów - wynika z badania opublikowanego w piątek przez brytyjski urząd statystyczny (ONS).
Z kolei nieco ponad połowa (57 proc.) stwierdziła, że kupiła wszystko, czego potrzebowała. 14 proc. mieszkańców Wielkiej Brytanii było natomiast zmuszonych do odwiedzenia większej liczby sklepów w celu zakupu artykułów pierwszej potrzeby. Co siódmy Brytyjczyk (15 proc.) stwierdził, że nie był w stanie kupić paliwa.
W ostatnim czasie w Wielkiej Brytanii można było zobaczyć spore kolejki do dystrybutorów, a niektóre stacje zakręciły kurek. Brytyjski sekretarz ds. transportu powiedział wtedy, że paliwa nie brakuje, a ludzie powinni być "rozsądni" i tankować tylko wtedy, gdy muszą.
Jak wynika z badań brytyjskiego urzędu statystycznego, brak produktów dotyczył również leków, a 13 proc. Brytyjczyków zgłaszało dłuższe opóźnienia w realizacji recept lub musiało udać się do większej liczby aptek, aby znaleźć to, czego potrzebowali.
Braki w zaopatrzeniu wynikają z bezprecedensowego niedoboru kierowców samochodów ciężarowych, który zakłócił dostawy produktów do supermarketów, pozostawiając puste półki i wywołując panikę zakupową w Wielkiej Brytanii.
Problemy na rynku pracy zostały pogłębione przez pandemię i Brexit. Po wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej 25 tysięcy kierowców opuściło Wyspy. Natomiast zagrożenie koronawirusem powoduje, że proces uzyskiwania kwalifikacji przez nowych pracowników znacznie się wydłużył.
Ze względu na trudną sytuację, rząd był zmuszony przeszkolić żołnierzy, którzy od poniedziałku zaczęli dostarczać paliwo na oblegane stacje. Kraj zluzował też przepisy dotyczące pracy dla zagranicznych kierowców.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.