Krystyna Pawłowicz wybrała się przed kilkoma dniami na wakacje do Sopotu. Sędzia TK nie omieszkała podzielić się tą informacją na Twitterze, okraszając wpis zdjęciem z molo. "W Sopocie pilnuję polskiej granicy morskiej" - zażartowała.
Pawłowicz zabrała na wakacje troje ochroniarzy
Sędzia Trybunału Konstytucyjnego nie wspomniała jednak, że autorem zdjęcia jest jeden z trojga zabranych przez nią nad morze ochroniarzy, prawdopodobnie z SOP. Czy troje funkcjonariuszy ochrony to dużo? Dla porównania Donald Tusk, kiedy był premierem, chodził na jogging po Sopocie w towarzystwie jednego, góra dwóch ochroniarzy.
Czytaj także: Pawłowicz znów to zrobiła. Opublikowała okrutny wpis
Pawłowicz była widziana, jak spaceruje w kwiecistej sukience po słonecznym sopockim molo w towarzystwie dwóch rosłych mężczyzn i jednej kobiety. Ochroniarze, oprócz dbania o bezpieczeństwo Pawłowicz, podczas wycieczki spełniali także mniej oficjalne role, m.in. pełniąc funkcję osobistych fotografów byłej polityk.
Jak każdy polski turysta, sędzia TK chciała przywieźć z wakacji pamiątkowe zdjęcia. Funkcjonariusze fotografowali Pawłowicz tabletem w wybranych przez nią miejscach z pięknymi widokami, a nawet sami pozowali z nią do wspólnych fotografii.
Czytaj także: Pikantne zdjęcia żony ministra PiS. Czarnek komentuje
Poprosiliśmy dwóch byłych szefów BOR o komentarz na temat liczby ochroniarzy oraz ich zachowania w trakcie spaceru po molo. Gen. Paweł Bielawny oraz gen. Andrzej Pawlikowski podkreślają, że bez wiedzy na temat potencjalnych zagrożeń nie są w stanie ocenić tego, czy Krystyna Pawłowicz potrzebuje trzech funkcjonariuszy ochrony, czy też nie.
Pytanie, czy byli to faktycznie funkcjonariusze SOP, a nie np. policjanci albo policyjni antyterroryści po cywilnemu. Policjanci mogą bowiem wspierać działania BOR/SOP. Formy i metody ochrony osobistej dobiera się pod kątem analizy ryzyka zagrożenia. Jeśli to zagrożenie jest większe, to stosuje się inne formy ochrony. Nie znamy pełnych danych, nie mamy pełnego wglądu w sytuację - podkreśla w rozmowie z o2.pl gen. Paweł Bielawny, były wiceszef BOR.
W zależności od stanu zagrożenia przydziela się odpowiednie siły do ochrony osobistej. Nie mając pełnej wiedzy trudno oceniać, czy tu zastosowane siły i środki są odpowiednie. Ja nie widzę nic nadzwyczajnego w tym, że są trzy osoby. Mieliśmy w ostatnich latach przykłady, które pokazują, że nie można oszczędzać na bezpieczeństwie osób chronionych - powiedział o2.pl gen. Andrzej Pawlikowski, były szef BOR.
"Kompromitacja i brak profesjonalizmu tych funkcjonariuszy"
Bielawny zwraca jednak uwagę na działania funkcjonariuszy ochrony. Podkreśla, że niedopuszczalne jest robienie osobie chronionej zdjęć przez któregokolwiek z funkcjonariuszy ochrony. Takie zachowanie albo naraziło Krystynę Pawłowicz na niebezpieczeństwo, albo oznaczało, że niepotrzebnie zaangażowano do jej ochrony tyle osób.
Na co liczy? Że dwóch pozostałych go asekuruje? To tak nie działa. Jeśli przydzielono trzy osoby, to trzy osoby mają pełnić działania ochronne, nie może tak być, że jedna robi fotografie, bo to znaczy, że realne zagrożenie mogło nie być na tyle duże, by przydzielać aż trzech funkcjonariuszy. A jeśli tak się zdarzyło na prośbę osoby chronionej, to znaczy, że po prostu nie rozumie ona, na czym polega ochrona. To jest kompromitacja i brak profesjonalizmu tych funkcjonariuszy - powiedział o2.pl gen. Paweł Bielawny.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.