Gdy kilka miesięcy temu stuletnia babcia Artura Jarczyńskiego poważnie chorowała, ten warszawski restaurator kupił respirator wraz z całym niezbędnym oprzyrządowaniem. Seniorka zmarła jakiś czas później otoczona rodziną, a jako że jej śmierć nie miała związku z koronawirusem, respirator nigdy nie został użyty.
Pan Artur mógł sprzedać go, ale zamiast tego postanowił podarować sprzęt, za który zapłacił 33 tys. zł warszawskiemu szpitalowi.
Oczywiście mógłbym ten respirator sprzedać i odzyskać pieniądze. Ale jak wszyscy dobrze wiemy, sytuacja w branży jest tragiczna i taka kwota niewiele by nam pomogła. A informacja o tym, że w środę zmarło niemal 700 osób, jest tragiczna. Jeżeli więc możemy coś zrobić, żeby tę sytuację poprawić, to to robimy. Niezależnie od tego, czy restauracje działają, czy nie - powiedział Jarczyński w rozmowie z money.pl.
Postawa godna pochwały, tym bardziej, że pan Artur ostatnich miesięcy nie może zaliczyć do finansowo udanych. W związku z drugim w tym roku zamknięciem lokali gastronomicznych liczy straty, bo jak przekonuje, gotowanie tylko z myślą o sprzedaży na wynos nie przynosi żadnych zysków.
Uruchomiliśmy portal, na którym można zamawiać dania z dowozem, ale robimy to głównie po to, żeby dać zajęcie naszym pracownikom. Z punktu widzenia komercyjnego nie jest to najlepsze rozwiązanie, bo nasze restauracje należą do tych większych - mówi Jarczyński. - Ta sprzedaż nie jest w stanie pokryć kosztów - podsumowuje.
Artur Jarczyński jest restauratorem od 30 lat. Prowadzi restauracje w Warszawie, Krakowie i Katowicach.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.