Lekarze oraz pielęgniarki walczą codziennie na pierwszej linii frontu z epidemią koronawirusa. Każdy kolejny dzień i każdy kolejny kontakt z pacjentem naraża ich na potencjalne zarażenie. Pomimo dużego ryzyka, wielu z pracowników służby zdrowia działa na zdecydowanie wyższych obrotach, niż przed wybuchem pandemii.
Każdy członek personelu medycznego jest zobowiązany do noszenia maseczek ochronnych lub przyłbic. W zamyśle, mają one niwelować ryzyko zarażenia oraz dbać o bezpieczeństwo personelu. Zupełnie inaczej odczuła to jednak pielęgniarka, która na co dzień pracuje w jednym z rosyjskich szpitali.
Fatalne skutki noszenia maseczki w pracy
Olga Ovinnikova rozpoczęła swój dzień w pracy od standardowych czynności. Jedną z nich było założenie maseczki ochronnej na twarz. Już po kilkudziesięciu minutach, pielęgniarka potwierdza, że zaczęła czuć bardzo silny ból na twarzy oraz silne pieczenie. Nie mogła jednak zdjąć maseczki ze względu na panujące w szpitalu reguły. Zrobiła to dopiero po zakończonym dyżurze.
Wówczas okazało się, że na jej twarzy doszło do silnych, chemicznych oparzeń drugiego stopnia. Według wstępnych doniesień, niektóre rosyjskie szpitale nie dysponują odpowiednią liczbą środków ochrony osobistej, dlatego użyte już raz maseczki są dezynfekowane silnymi środkami chemicznymi. Po spędzeniu kilku godzin na ostrym dyżurze, pielęgniarka wróciła do domu. Jak podają jednak lokalne media, to nie pierwszy przypadek poparzeń związanych z długim noszeniem maseczki.
Czytaj także: Koronawirus na świecie. RPA wprowadziło prohibicję
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.