Pokolenie Z (osoby urodzone w latach 1995-2012 - red.) różni się od starszych kolegów i koleżanek - tego nie da się ukryć. To osoby, które wkraczają na rynek pracy bez kompleksów. Są pewne siebie, często zmieniają pracę, a na rozmowie kwalifikacyjnej najpierw pytają o wynagrodzenie.
Można powiedzieć, że narzekanie na pokolenie Z przybrało formę rytuału. Czy malkontenci mają rację? ''Gazeta Wyborcza'' zbadała, co sądzą na ten temat osoby zatrudnione w handlu. Okazuje się, że doświadczeni pracownicy negatywnie oceniają pracę młodszych kolegów i koleżanek. Twierdzą, że ich umiejętności są niewspółmierne do wymagań.
Najpierw pokolenie Z niech coś zaprezentuje sobą, bo na razie nie potrafią nawet szczotki trzymać, a młoda dziewczyna nie wiedziała, co to wiatrołap, żeby go posprzątać! Żeby wymagać, najpierw trzeba coś sobą reprezentować. Przychodzisz do pracy, a nie na spacer. Jak nie chcesz ciężko pracować, to na pewno nie idziesz do handlu - mówi pani Anna, jedna z kasjerek starszej generacji, cytowana przez ''Gazetę Wyborczą''.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kolejna kasjerka, pani Katarzyna, mówi wprost o ''słabym pokoleniu'', które nie wywiązuje się należycie ze swoich obowiązków.
Jeżeli nowe pokolenie, będące co chwila na zwolnieniu lekarskim, pyta się o bony, premie i nagrody za pracę, nie pracując, to jak ma w ogóle wyglądać ta praca? Niektóre młode osoby nie chcą się nauczyć niczego, a starzy pracownicy nie będą za nich wiecznie robić - podkreśla kasjerka.
Podobne opinie można znaleźć m.in. w mediach społecznościowych czy na forach internetowych. Pojawiają się też głosy, że swoista rewolucja wywołana na rynku pracy przez pokolenie Z, może przysłużyć się wszystkim pracownikom. Ale nie da się nie zauważyć, że narzekań jest więcej niż pochwał.
''Robię swoje i wychodzę''
Poglądy starszych kasjerek i kasjerów podzielają również właściciele sklepów. Twierdzą, że trudno jest znaleźć dobrych pracowników, młodym nie chce się w pracować w handlu i ''nie będzie miał kto pracować na nasze emerytury''.
Do przedstawicieli pokolenia Z argumenty starszych współpracowników nie trafiają. Odpowiadają na nie krótko - szkoda zdrowia na przejmowanie się.
Przychodzę do pracy, robię swoje w granicach możliwości i wychodzę. Pogadam z koleżankami, albo będę cicho jak mrówka, ale zrobię swoje i po prostu spadam. W nosie mam to, co ktoś inny robi. Wychodzę z Biedronki i tyle. Najlepsze podejście. W życiu nie dałbym się wykorzystywać, żeby inni mieli lżej. Szkoda zdrowia na przejmowanie się i zapieprzanie - przekonuje cytowany przez ''Wyborczą'' kasjer z pokolenia Z.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.