Czeskie targowiska droższe od polskich
"Gazeta Wyborcza" sprawdziła ceny u naszych południowo-zachodnich sąsiadów. Czeski Urząd Statystyczny podał, że w styczniu ceny warzyw w tym kraju wzrosły o 7,3 procent w zestawieniu miesiąc do miesiąca.
Dziennikarze "Wyborczej" wybrali się na market w stolicy Czech, aby sprawdzić ceny warzyw.
Za pomidory trzeba zapłacić nawet 179 koron za kilogram (ok. 35 zł). Są jednak tańsze odmiany, które możemy kupić już za 75 czy 99 koron (między 15 a 20 zł). Na targowisku w polskiej stolicy te ceny wahają się od 9 do 15 zł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podobnie jest w przypadku papryki, której cena zaczyna się od 169 koron (ok. 34 zł) i spada do nawet 100 koron za kilogram (ok. 20 zł). Na targu w podwarszawskich Broniszach zapłacimy 20 zł za kilogram papryki, ale tej najdroższej. Ceny zaczynają się natomiast od 14zł/kg.
Czytaj także: To nie żart. Tyle kosztuje masło pod domem Kaczyńskiego
W przypadku niektórych warzyw ceny są nawet dwukrotnie wyższe w czeskiej stolicy. Kalafior kosztuje średnio 16 zł (na Rynku Bronisze 8-10zł), kilogram cebuli ok 7zł (na targu pod Warszawą 5 zł) a kilogram marchwi 7 zł (na tym samym targowisku 3 - 3,5 zł). Warto jednak pamiętać, że przy porównywaniu cen ze stolicy Czech posłużono się przykładem Rynku Bronisze, który mieści się pod Warszawą. W przypadku targowisk w samej stolicy ceny mogą być już nieco wyższe.
Sklepy trzymają ceny
Na szczęście dla Czechów w sklepach samoobsługowych stawki są już dużo bardziej przystępne. Dziennikarze "Gazety Wyborczej" wzięli pod lupę Lidla, Billę i Alberta. We wszystkich ceny papryki wahają się od 24 do 30 złotych.
Nieco gorzej sytuacja wygląda w przypadku pomidorów, które kosztują od 20 do 22 zł. Jak podaje Interia - w polskich hipermarketach jest to od 10 do 15 zł. Co ciekawe - jeśli chodzi o kalafior, to nie mamy powodu do radości. Ceny w polskich sklepach są porównywalne do tych w czeskich i plasują się ok 14 zł za główkę.
Warzywa made in Polska
Niższe od targów ceny w czeskich hipermarketach mają swoje uzasadnienie - są importowane z krajów, gdzie można je kupić taniej.
Supermarkety chcą kupować jak najtaniej, co nie opłaca się rolnikom, więc wolą uprawiać ciekawsze ekonomicznie rośliny, jak zboże czy rzepak. Z tego powodu spada produkcja krajowa, co w naturalny sposób doprowadzi do wzrostu importu np. z taniej Polski - mówił Martin Ludvík, przewodniczący Związku Producentów Owoców w Republice Czeskiej w rozmowie z portalem Novinky.
Tymczasem sami czescy producenci są w stanie zaspokoić jedynie 30-50 proc. krajowego zapotrzebowania na warzywa i owoce.
Czytaj także: Cebulowe szaleństwo. Eksperci zapowiadają armagedon!
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.