Smoleńsk to rosyjskie miasto, które Polakom kojarzy się jednoznacznie. Mowa oczywiście o katastrofie lotniczej, która pochłonęła życie aż 96 polskich obywateli, w tym prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jego żony Marii, ostatniego prezydenta na uchodźstwie, Ryszarda Kaczorowskiego oraz wielu parlamentarzystów, duchownych czy wojskowych.
Jedna z Polek - mieszkająca na stałe w Moskwie - postanowiła wybrać się z wizytą do tego miasta. Z relacji - opublikowanej w Onecie - wynika, że jest to miasto nieco zapomniane i wymagające wielu inwestycji.
Polka zwraca uwagę na fakt, iż jeszcze przed pandemią podróż ze Smoleńska do Warszawy trwała 12 godzin. Z naszej perspektywy to naprawdę długo, ale Rosjanie przyzwyczajeni są do innych standardów. Na wycieczkę raczej niewielu może sobie jednak pozwolić - średnia pensja w tym mieście to ok. 40 tys. rubli, czyli niespełna 1800 złotych.
Smoleńsk - miasto smutne i bez perspektyw
Polka zwraca uwagę na fakt, że Smoleńsk to miasto kontrastów. Piękne widoki na miasto nie współgrają ze zniszczoną infrastrukturą miejską. Wiele dróg i budynków publicznych wymaga natychmiastowego remontu. Z drugiej strony, nie ma tutaj powszechnego w Rosji problemu bezdomnych psów.
W rozmowie z Polką ludzie zwracają uwagę na fakt, że Smoleńsk bardzo szybko się wyludnia. Brak perspektyw skłania młodych do wyjazdu do Moskwy lub Mińska, co ma stanowić przepustkę do Europy.
Kobieta starała się także nawiązać w rozmowach do katastrofy smoleńskiej z 2010 r. Okazuje się, że temat jest raczej martwy w opinii publicznej, bo - jak zauważają mieszkańcy - "mają dość swoich problemów". Jeden z rozmówców zauważa jednak, że:
Smoleńsk od tego czasu chyba jest najbardziej znienawidzonym w Polsce rosyjskim miastem. Takiej katastrofy nikt nie wybaczy