Wielu studentów pewnie jeszcze nie myśli o rozpoczęciu roku akademickiego, który wystartuje na początku października. Ci, którzy dostali się na uczelnię, ale mieszkają daleko od niej lub chcą się usamodzielnić, szukają nowego lokum.
Część z nich uda się do akademika. Pozostali mogą szukać ofert z mieszkaniem na wynajem. "Gazeta Wyborcza" opisała, jak wygląda to w Katowicach. Niektóre oferty mogą zaskoczyć.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mieszkanie dla studenta. Drogo w centrum Katowic
W sieci pojawia się wiele opcji mieszkań na wynajem. Trzeba jednak reagować bardzo szybko, bowiem w mgnieniu oka znikają one z serwisów ogłoszeniowych.
Mieszkań do wynajęcia jest wprawdzie dużo, ale te w bliskim sąsiedztwie uczelni kosztują co najmniej 2,5 tys. zł za kawalerkę. To sporo dla moich rodziców, a nie wiem, czy po przeprowadzce do Katowic znajdę szybko pracę i czy pogodzę ją ze studiami - mówi w rozmowie z "Wyborczą" Karol, któremu okazja czmychnęła sprzed nosa.
Trudno znaleźć mieszkanie za mniej niż 2,5 tys. miesięcznie w centrum Katowic. Tańsze oferty to pojedyncze przypadki. Jeśli już są, to znajdują się w większej odległości od Uniwersytetu Śląskiego. Ich wyposażenie przypomina zaś to, co oglądamy na zdjęciach z PRL-u. Takie mieszkanie nie jest wiele tańsze - jak podaje "Wyborcza" to koszt 1200 zł odstępnego plus 850 zł czynszu oraz gaz i prąd według zużycia.
Czytaj również: Chciał wyjść z akademika przez okno. Dramat w Toruniu
Klitka za ponad tysiąc złotych
Taniej wychodzi wynajęcie pokoju. Za 20-metrowe lokum w śródmieściu Katowic wychodzi ponad 1,5 tys. złotych. Dodatkowo trzeba doliczyć rachunki za wodę i prąd. Do wynajęcia są też malutkie klitki. W jednej z ofert za pokój mający zaledwie 7 m2 trzeba zapłacić 1,1 tys. złotych. Do tego dochodzą opłaty za zużycie mediów. Trzeba również wpłacić 1,3 tys. złotych kaucji. Lokator będzie dzielił łazienkę i kuchnię z najemcami pozostałych pokoi.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.