Przykre przeżycia kelnerów przytacza Onet. Swoimi historiami podzieliła się m.in. Ola, która pracowała w obleganej przez turystów restauracji przy Rynku Głównym w Krakowie. Nie ukrywa ona, że w święta i niedziele w lokalu był prawdziwy armagedon.
Wyznała, że klienci bywali chamscy i traktowali kelnerów z wyższością. - Zdarzało się, że pstrykali palcami. Odpstrykiwałam - zdradziła Onetowi.
Staraliśmy się podchodzić do takich gości z dystansem. W miarę możliwości oczywiście. Chyba że faktycznie jakiś stolik był głośny, a pijani goście przeszkadzali innym - wówczas dostawali rachunek i dziękowaliśmy im za odwiedziny. Były to jednak pojedyncze przypadki - dodała.
Kasia, która pracowała w luksusowej restauracji na warszawskiej Pradze, podzieliła się smutną konkluzją. - Niestety muszę przyznać, że tendencja była smutna: im większy portfel, tym większy burak - podkreśliła, cytowana przez wspomniany portal.
Czytaj także: Atak arktycznego mrozu. Nawet -40 st. Celsjusza!
Klienci potrafią pozytywnie zaskoczyć
Goście co jakiś czas potrafią też bardzo miło zaskoczyć. Fantastyczna niespodzianka spotkała Beatę.
Przy rachunku 70 zł, pewien Anglik zostawił mi 100 zł napiwku! Kiedy tłumaczyłam mu, że to za dużo, myśląc, że źle przewalutował, powiedział, że wie, ile to jest i zostawia to dla mnie - zrelacjonowała w rozmowie z Onetem.
Czytaj także: Szczepienia przeciw COVID w Polsce. Ujawniono liczbę niepożądanych odczynów poszczepiennych