W sobotę 30 grudnia o godzinie 12:00 pracownicy sieci handlowej Kaufland rozpoczęli 2-godzinny strajk ostrzegawczy. Pracownicy stanęli z transparentami, na których wypisano hasła nawiązujące do niespełnionych przez zarząd sieci postulatów. Protesty odbyły się jednak tylko w niektórych sklepach.
Nieprzypadkowo wybrano taki termin protestu. Sobota 30 grudnia to ostatni dzień handlu przed Nowym Rokiem, czyli jeden z najbardziej dochodowych dni w roku.
- Nasze postulaty, oprócz podwyżki płac, dotyczą też zwiększenia zatrudnienia o 30 procent, żeby odciążyć osoby, które dziś pracują. Domagamy się też zwiększenia odpisu na Zakładowy Fundusz Świadczeń Socjalnych - tłumaczy "Gazecie Wyborczej" Wojciech Jędrusiak, przewodniczący zakładowej organizacji OPZZ Konfederacja Pracy w Kauflandzie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pracownicy sieci Kaufland skarżą się na ogromną ilość pracy.
- Ogłoszenia o pracy są, ale ludzie przychodzą na 2-3 dni, widzą, jak jest, i odchodzą. Tu jest kołchoz. Ja robię swoją pracę i dodatkowe zadania od kierowniczki, a nie mam za to żadnego dodatku - mówi "GW" pracownica Kauflandu, która należy do związku zawodowego.
Czytaj także: Polały się łzy. Żona polityka PiS już po walce
Pracownicy Kauflandu walczą o podwyżki, godne warunki pracy, zwiększenie zatrudnienia oraz zwiększenia odpisu na Zakładowy Fundusz Świadczeń Socjalnych. W najbliższy czwartek 4 stycznia 2024 r. zaplanowano drugie spotkanie ws. mediacji między załogą a władzami firmy.
Jak dowiedziała się "Gazeta Wyborcza" zarząd firmy poinformował pracowników, że protest jest nielegalny, a pracownicy, którzy wezmą w nim udział, nie otrzymają wynagrodzenia za czas poświęcony na strajkowanie.