Parafia w Nowej Wsi Ełckiej odwołała się od decyzji nakładającej na nią prawie 2 mln zł kary. Na tyle wyceniono wycinkę drzew na cmentarzu. Proboszcz Andrzej B. w kwietniu postanowił uprzątnąć cmentarz, a przy okazji wyciął grubo ponad 200 drzew i zniszczył ewangelickie groby. W sprawie zniszczenia nagrobków prowadzone jest śledztwo przez ełcką prokuraturę. O gigantycznej karze jako pierwszy napisał money.pl.
Parafia odwołała się w ostatnim możliwym terminie. Ksiądz Andrzej B. miał na to 14 dni od wydania decyzji przez Gminę Ełk. Odwołanie parafia wysłała listowanie. Gmina Ełk wydała w połowie września decyzję wymierzającą Parafii Rzymsko-Katolickiej pw. św. Józefa Rzemieślnika w Nowej Wsi Ełckiej, administracyjną karę pieniężną w łącznej wysokości 1 928 694 zł.
Urzędnicy w celu ustalenia, ile drzew wycięto i jakich rozmiarów one były, skorzystali z pomocy dendrologów. Ustalili oni, że średni obwód pni wyniósł 136,34 cm. Obwody pni poniżej 100 cm miało 67 drzew, w przedziale 100–199 cm miało 177 drzew, natomiast 200 cm lub powyżej - 33 drzewa.
Czytaj też: Arcybiskup chce, by księża uczyli młodzież o seksualności. Mówi też o "nagonce na Kościół"
Proboszcz Andrzej B., nie chciał komentować całej sprawy portalowi money.pl. Zdaniem Archidiecezji Ełckiej to parafianie chcieli uprzątnięcia cmentarza przez proboszcza. Początkowo Andrzej B. zarzekał się, że miał wszystkie zgody dotyczące prac na cmentarzu, ale jak ustaliła "Wyborcza Olsztyn", nie było to zgodne ze stanem faktycznym.
Dwa miliony kary to nie jest jedyny problem Andrzeja B. Prokuratura zarzuca proboszczowi, że "będąc świadomym obowiązku zachowania w stanie nienaruszonym obszaru starego cmentarza, znieważył miejsca spoczynku i szczątki ludzkie poprzez zlecenie prac ziemnych ciężkim sprzętem, polegających na usunięciu kilkudziesięciu karp korzeniowych, w wyniku czego doszło do rozkopania grobów, zniszczenia elementów nagrobków, a tym samym do zniszczenia terenu dawnego cmentarza ewangelickiego wraz z kwaterami wojennymi z okresu I wojny światowej założonego w I połowie XIX wieku".
Andrzejowi B. grozi od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności. Ksiądz złożył wyjaśnienia, ale nie przyznał się do stawianych mu zarzutów.