Na samym początku zwolniono CEO Twittera Paraga Agrawala, dyrektora finansowego Neda Segala, a także szefową ds. prawnych Vijayę Gadde. Jak podaje agencja Reutera, Gadde miała być zaznajomiona ze sprawą, o którą Elon Musk oskarżał zwolnionych dyrektorów.
Nowy właściciel Twittera nie podał szczegółów na temat tego, kto teraz będzie kierował firmą. Zapowiedział jedynie, że planuje redukcję etatów.
Elon Musk już niejednokrotnie podkreślał, że platforma, jaką jest Twitter, będzie miała w przyszłości znaczący wpływ na przepływ informacji. Zapewnił też, że będzie walczył z fikcyjnymi kontami na portalu.
Zrobiłem to, żeby pomóc ludzkości
Elon Musk, wchodząc w czwartek 27 października do siedziby Twittera, odegrał scenę. Niósł ze sobą umywalkę, a post, który zamieścił na platformie, opatrzył słowami "Entering Twitter HQ – let that sink in!", z czego ostatnie słowa można przetłumaczyć jako "niech wam to zapadnie w pamięć!". Z pewnością będzie tak w przypadku zwolnionych pracowników.
Nie zrobiłem tego, żeby zarabiać pieniądze. Zrobiłem to, żeby pomóc ludzkości, którą kocham - tak opisał swoje motywacje do zakupu Twittera Elon Musk na swoim koncie na tej platformie.
Musk zapowiedział też, że Twitter nie będzie miejscem, gdzie można bez konsekwencji mówić, co się chce.
Nasza platforma musi być miejscem ciepłym i przyjaznym dla wszystkich, gdzie możesz wybrać pożądane przez siebie treści na podstawie swoich preferencji - oświadczył Musk.
Co ciekawe, oświadczenie to pojawiło się w trzy godziny po tym, jak media obiegł apel rosyjskiej propagandystki Margarity Simonian. Zwróciła się ona do Muska o to, aby odblokował konta RT (dawnego "Russia Today") oraz "Sputnika".
Czytaj także: Ulubienica Putina apeluje do Muska. "Skoro wszyscy jesteście za wolnością słowa..."
Elonie, skoro wszyscy jesteście za wolnością słowa, może odbanuj konta RT i Sputnika, a także usuń shadowban z mojego? - napisała Simonian w czwartek na Twitterze.
Kręta droga do przejęcia Twittera przez Elona Muska
O nowym właścicielu Twittera mówiło się już w kwietniu. Spekulacje narastały po tym, jak Musk oświadczył, że nie domknie transakcji, gdyż pracownicy platformy zatajają przed nim cenne informacje na temat liczby spamu i fałszywych kont na stronie.
Musk oświadczył, że wypowiada umowę. Wówczas Twitter nie pozostał obojętny i sprawa wylądowała w sądzie. Co istotne, podczas tej afery akcje portalu znacznie spadły.
Ostatecznie sąd postawił Elonowi Muskowi ultimatum - albo do 28 października sfinalizuje zakup, albo będzie odpowiadał na sali rozpraw. Wygląda na to, że argument sędziego przekonał miliardera. Zaoferował, że kupi platformę za cenę, którą oferował od samego początku, czyli 44 mld dolarów.