W latach 2013–2020 polski budżet zyskał ponad 34 mld zł na sprzedaży 505 mln uprawnień do emisji CO2. Z kolei w samym 2021 r. sprzedano ponad 105 mln uprawnień, dzięki czemu Polska zarobiła 25,3 mld zł.
Zgodnie z dyrektywą EU ETS 50 proc. środków powinno być wykorzystane na cele klimatyczne. W lipcu Polska powinna przekazać Komisji Europejskiej sprawozdanie z wydatkowania środków za 2021 rok.
Dane za 2020 r. także nie są jeszcze dostępne, dlatego "Rzeczpospolita" postanowiła przyjrzeć się wyliczeniom z 2019. Polska na uprawnieniach do emisji CO2 zarobiła wówczas ponad 10,8 mld zł.
Na konto Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej trafiło ok. 1,1 mld zł z przeznaczeniem na tzw. fundusz zielonych inwestycji. Sfinansowano z nich m.in. programy "Mój prąd" i "Czyste powietrze".
Jedynie część pieniędzy przeznaczono na transformacje
Programy te można uznać za prośrodowiskowe i służące transformacji. Jednak z unijnego sprawozdania wynika, że wydano na nie ledwie 682 mln zł z 10 mld zł.
Marcin Kowalczyk, kierownik zespołu klimatycznego w WWF Polska podkreśla, że do 50 proc. wydatków środowiskowych zaliczono m.in. 182 mln na zwolnienia z akcyzy energii elektrycznej wytworzonej z OZE. Najwięcej pieniędzy, ok. 4,6 mld zł, trafiło jednak na wsparcie wytwórców energii z OZE. Kolejne niemal 4,6 mld zł trafiło do Funduszu Wypłaty Różnicy Ceny.
Środki, które zostały zaraportowane jako prośrodowiskowe, trudno uznać za te, które faktycznie przeznaczone zostały na finansowanie transformacji. Z wymienionego zestawienia jedynie środki na program "Czyste powietrze" i "Mój prąd" można tak potraktować. Trudno jednak uznać koszty umorzenia zielonych certyfikatów czy zwolnienie z akcyzy jako faktyczne inwestycje prośrodowiskowe – powiedział "Rzeczpospolitej" Kowalczyk.
Zobacz także: "Żałosne". Marek Suski oburzony słowami Donalda Tuska