Znany lubelski lokal Umeå, jak wiele restauracji w całej Polsce, znalazł się w trudnej sytuacji finansowej. Choć apogeum zamykania się lokali gastronomicznych miało miejsce w pandemii oraz kilka miesięcy temu, ten problem wciąż jest żywy i dotyka wielu rodzimych przedsiębiorców. Tym razem zagrożona jest słynna wegetariańska restauracja z Lublina.
Wiemy i rozumiemy, że jest to problem dla nas wszystkich. Dlatego na początku tego roku zdecydowaliśmy się tylko na ok. 10-procentowe podwyżki. Niższe niż poziom inflacji. Nie chcieliśmy jednak stawiać zaporowych cen. Liczyliśmy, że straty zrekompensuje nam większa liczba gości - wyznała Hanna Bryda, szefowa restauracji w rozmowie z "Dziennikiem Wschodnim".
Czytaj także: "Wakacje" od rachunków za gaz. Polacy odetchną z ulgą
Niestety, ostatnio właściciele lokalu odebrali wysoki rachunek za gaz. Był wyższy od poprzedniego o 300 procent. Wynosił aż osiem tysięcy złotych, co załamało miłośników wegańskiej kuchni. - Za dwa miesiące mamy do zapłaty 8 tys. zł, bo gazu zużywamy dużo. Ogrzewamy nim lokal i mamy kuchenkę gazową - dodaje kobieta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szefowa restauracji Umeå dodaje, że "o zarobku nie ma mowy". Cięcie kosztów nie pomogło, wszyscy walczą jedynie o przetrwanie i pracują jak najwięcej. - Chodzi tylko o to, żeby nie dokładać. (...) Nie wiem, ile wytrzymamy psycho-fizycznie - czytamy. Mimo to, właściciele nie chcą zakładać zbiórki i w ten sposób prosić klientów o pomoc. Zdecydowali, że stworzą kilka akcji, dzięki którym miłośnicy wege kuchni będą mogli wspomóc restaurację.
Bardzo wzbranialiśmy się do tej pory przed proszeniem Was o bezpośrednią pomoc, ale tym razem chyba bez tego się nie uda. (...) Dziękujemy Wam, że jesteście z nami i nas odwiedzacie. To bardzo ważne - wspierajcie swoje ulubione miejsca, póki macie taką możliwość - czytamy na Facebooku.
Właściciele lokalu wpadli na pomysł sprzedaży kuponów na 10, 20 lub 30 zup lub lunchów czy burgerów, które można wykorzystać w ciągu dwóch miesięcy. Oprócz tego postawili na cegiełki w postaci koszulek z grafikami zaprzyjaźnionej artystki. - Niektórzy restauratorzy żeby ratować swoje lokale organizują zrzutki. My tego nie chcemy robić. Nie chcemy nic za darmo. Zresztą w tym co robimy, pieniądze nigdy nie były najważniejsze - wyjaśnia Hanna.