Władimir Putin zrobił właśnie drogi prezent Alaksandrowi Łukaszence i całej Białorusi, ale cena może być bardzo, bardzo wysoka. Władca Rosji zgodził się, by Białoruś nie musiała spłacać swoich długów wobec Moskwy aż do 2029 roku - informuje Biełsat. Ale nie ma nic za darmo. Rosjanie mogą wpływać na wszystko, co dzieje się u sąsiadów.
Białorusini długów narobili sobie przy okazji budowy elektrowni atomowej w Ostrowcu, którą zlecili Rosji. Konstruktorzy nie wyrobili się w terminach, a zakład nadal nie może pracować pełną parą. Łukaszenka chce od Moskwy odszkodowania, a Rosjanie zbyt chętni do płacenia nie są. Potrzebują przecież środków na prowadzenie wojny.
Oba rządy, co nie może nikogo dziwić, szybko się jednak porozumiały.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Właśnie doszło do ratyfikacji porozumienia między rządami Białorusi i Rosji w sprawie zmiany warunków poszczególnych umów międzyrządowych. Co to oznacza? Że w poufnych dokumentach zmieniono warunki spłaty długu Białorusi wobec Federacji Rosyjskiej. Mińsk nie musi spłacać zaległości Moskwie aż do 2029 roku.
Jak informuje telewizja Biełsat, Białoruś swoje zaległości może uregulować w latach 2029–2034.
Te powstały w związku z kredytem na budowę elektrowni atomowej w Ostrowcu, który Alaksandr Łukaszenka zaciągnął w Rosji. Jako że wykonawcy mocno spóźnili się z terminami, a budowa wciąż przysparza im problemów, prezydent Białorusi chciał coś ugrać przy okazji opóźnień. I dogadał się z Władimirem Putinem, by odrodzić raty.
Rosjanie nie będą musieli płacić kar, ale sami środków również nie dostaną.
Ten stan rzeczy zadowala oba rządy, choć z pewnością jest korzystniejszy dla Rosjan. Białoruś i sam Alaksandr Łukaszenka są uzależnieni od woli Moskwy i bez jej pieniędzy nie byliby w stanie kontrolować kraju. Rosjanie kontrolują białoruskie służby, mają również w garści energetykę sąsiada, co jest ich stałym narzędziem nacisku.
Wiele mówi się, że od początku inwazji na Ukrainę Władimir Putin chce wciągnąć Białoruś do wojny. I że udostępnienie baz wojskowych oraz lotnisk, a także otwarcie granic dla armii inwazyjnej to dla Rosjan za mało. Putin chciałby, żeby na froncie walczyli również żołnierze z Białorusi, Łukaszenka robi wszystko, by tak się nie stało.
Reżim w Mińsku postanowił targować się z Moskwą, której przez cały ten czas musiał spłacać zaciągnięty na budowę elektrowni kredyt. A sam Łukaszenka próbował pokazać, że jest od woli Putina niezależny. To jednak fikcja, a Rosjanie robią na Białorusi to, na co mają ochotę. Ale na tyle ostrożnie, by w kraju nie wywołać rewolty.
Wówczas mogliby stracić kontrolę nad państwem, które jest kluczowe w regionie.