Ivanna była w 27. tygodniu ciąży, gdy dowiedziała się od lekarzy, że życie jednego z dzieci jest zagrożone. Maluch nie otrzymywał wystarczającej ilości tlenu przez łożysko. Razem z mężem podjęła decyzję o wcześniejszym porodzie. Lekarze powiedzieli im, że dzięki temu, dziecko będzie miało szansę przeżyć. Jednocześnie ostrzegli, że pozostała trójka będzie miała jedynie 40 proc. szans na przeżycie poza łonem matki. Zaryzykowali.
- To było rutynowe badanie. Podczas USG lekarz powiedział mi, że jedno z dzieci ma poważne problemy. Nie otrzymuje wystarczającej ilości substancji odżywczych przez łożysko. Musieliśmy szybko podjąć decyzję. Dowiedziałam się, że jeśli chcę donosić ciążę, jedno z dzieci umrze w moim brzuchu. Jedynym rozwiązaniem na uratowanie malucha było cesarskie cięcie. Uważam, że podjęliśmy słuszną decyzję – wspomina Ivanna w rozmowie z CBS Miami.
Gabriel, Julian, Sebastian i Francesca urodzili się w wyniku cesarskiego cięcia. Gabriel, najsłabszy z rodzeństwa, nadal miał problemy z oddychaniem. Lekarze powiedzieli rodzicom, by pożegnali się z synem. W pierwszych dobach po urodzeniu miał napady padaczkowe. Spadał jego poziom tlenu.
- Kiedy go zobaczyłam, zaczął zmieniać kolor. Zrobił się bardzo blady. Lekarze otworzyli inkubator, żebyśmy mogli się z nim pożegnać – dodaje Ivanna. Jednak po kilku tygodniach chłopiec doszedł do siebie. Dziś ma już rok i podobnie jak pozostała trójka rodzeństwa, rozwija się prawidłowo. Jest okazem zdrowia. - Doświadczyliśmy prawdziwego cudu. To, że Gabriel i pozostała trójka żyją, jest wspaniałe. Gabriel jest małym wojownikiem – podsumowują rodzice.
Zobacz też: Przez lata starali się o dziecko. Urodzą im się czworaczki
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.