Marcin Lewicki
Marcin Lewicki| 
aktualizacja 

Rząd nic nie robi w sprawie ASF? "Możemy tylko eliminować opornych z gry"

239

ASF atakuje polskie gospodarstwa. Główny Inspektorat Weterynarii wykrył 9 nowych ognisk. Rolnicy uważają, że "rząd znów nic nie robi". Szef GIW ma na ten temat inne zdanie. - Musi się zwiększyć świadomość rolników. Inaczej choroba będzie wracać - tłumaczy Główny Lekarz Weterynarii, lek. wet. Krzysztof Jażdżewski.

Rząd nic nie robi w sprawie ASF? "Możemy tylko eliminować opornych z gry"
Świnie w całej Polsce zagrożone są ASF (Pixabay)

Afrykański Pomór Świń (ASF) to zakaźna choroba wirusowa. Dotyczy wyłącznie świń i dzików. Wirus ASF nie jest chorobotwórczy dla ludzi, ale może się szybko rozprzestrzeniać i jak mówi ekspert, to ludzie są najczęstszym jego nosicielami.

Jako że jedyną drogą zwalczania choroby jest śmierć zwierząt, po znalezienia ogniska choroby zabija się niekiedy trzodę w promieniu kilku kilometrów. Wystarczy podejrzenie rozprzestrzeniania się wirusa.

Rolnicy uważają, że takie postępowanie władz to przesada. W rozmowie z o2.pl twierdzą, że stosują największe możliwe restrykcje, a i tak są narażeni na ogromne straty. Uważają, że unijne procedury dotyczące kwarantanny dla trzody, czy zabijania prewencyjnego "są bezsensowne".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Wrzenie wśród rolników. Gorzka prognoza polityka PSL
Od lat stosuję środki ochronne dla trzody. Mam zamykaną chlewnię, przebieram się przed i po wejściu. I co z tego? Jak znajdą u mnie ognisko choroby, albo u bliskiego sąsiada, to mogą mi i tak zabić wszystkie zwierzęta - tłumaczy pan Zbigniew, rolnik spod Golubia-Dobrzynia.

Rozmawiający z nami rolnicy uważają, że "europejskie nakazy nie mają sensu". Obawiają się też, że "nie dostaną odszkodowania w razie ewentualnego wykrycia ogniska choroby".

Ludzie nie boją się ASF, ale skutków ekonomicznych, związanych z ewentualną koniecznością wybicia stad. Ostre przepisy spowodowały, że w innych województwach ktoś nie dostał odszkodowania, bo nie miał w oknach obory siatek przeciw muchom – powiedział w rozmowie z "Gazetą Pomorską" pan Kamil, rolnik z Jabłonowa Pomorskiego.

Hodowcy wskazują, że "badane są próbki wszystkich zwierząt w zagrożonym obszarze", a "lekarze weterynarii muszą wyrażać zgodę na ewentualną sprzedaż trzody". Uważają, że te procedury są "bezsensowne".

Szef GIW odpowiada: rolnicy nie są bez winy

Rolnicy skarżą się, że "rząd nic nie robi w ich sprawie". Uważają, że 10 lat to wystarczająco, aby uprościć procedury i zmniejszyć ryzyko zakażenia. Przypomnijmy, że pierwsze ognisko ASF wykryto w lutym 2014 roku w woj. podlaskim.

Szef Głównego Inspektoratu Weterynarii lek. wet. Krzysztof Jażdżewski widzi sprawę inaczej. Uważa, że to nie rządzący są winni rozprzestrzenianiu się choroby, a rolnicy, którzy "mają poważne uchybienia w zakresie zabezpieczenia przed wirusem".

Główna Inspekcja Weterynaryjna nie zapewni zasad bioasekuracji dla gospodarstw. Możemy wspomagać, kontrolować, eliminować opornych z gry, zamykając gospodarstwa. Nie ma jednak możliwości, aby w 50 tysiącach gospodarstw postawić kontrolerów. Świadomość rolników musi się zwiększać. Czujność się zmniejsza, jak nie ma w okolicy informacji o ASF - tłumaczy nam szef GIW.

Szef Głównego Inspektoratu Weterynarii nie ukrywa, że irytuje go postawa rolników, którzy "bardziej obawiają się unijnych restrykcji, niż choroby".

Nie można bać się restrykcji. Należy bać się choroby. Obawiajmy się, żeby codziennie przestrzegać zasad. Nie skupiajmy się na tym, czy dostaniemy odszkodowanie, czy nie. To chyba nie jest sens hodowli? - mówi w rozmowie z o2.pl Krzysztof Jażdżewski.

Jażdżewski dodaje, że "nie ma możliwości pełnego wyeliminowania choroby z terenu naszego kraju", bo wirus przenosi się w błyskawicznym tempie na dzikiej zwierzynie. Tłumaczy, że "na ten moment nie ma informacji o możliwych szczepieniach dla trzody".

Jedynym rozwiązaniem jest stałe minimalizowanie populacji dzików i odseparowanie stada chorego od zdrowego. Działamy w tym kierunku, ale potrzeba czasu - mówi Krzysztof Jażdżewski.

Ile czasu potrzeba jeszcze na zmniejszenie ryzyka choroby? Tutaj Główny Lekarz Weterynarii przyznaje, że "potrzebna jest skuteczna współpraca między GIW, Ministerstwem Środowiska i Klimatu oraz Ministerstwem Rolnictwa".

Co w takim razie mają zrobić rolnicy? Szef GIW wskazuje, że jedynym rozwiązaniem jest "przestrzeganie zasad bioasekuracji".

My cały czas informujemy hodowców, że codziennie muszą przestrzegać zasad. Czerwiec, lipiec i sierpień to szczególnie groźne miesiące. Jest sporo prac polowych. Zimą to zagrożenie jest znikome. Udział komponentu środowiskowego jest tutaj niezwykle istotny. Pod żadnym pozorem nie można wpuszczać do chlewni sąsiadów, dzieci itd. Należy oddzielić świnie od środowiska. Obowiązkowe jest przebieranie ubrań na wejściu i wyjściu z chlewni. Maty na podłodze muszą być stale nasączane środkiem dezynfekcyjnym, aby nie przenieść wirusa np. na oponach - wymienia wszystkie obostrzenia Główny Lekarz Weterynarii.

Główny Lekarz Weterynarii wyjaśnia też, że to ludzie są najczęstszym nosicielem wirusa ASF.

Źródła nowych ognisk mogą być różne. To m.in. nieprawidłowe karmienie zwierząt, wchodzenie osób nieuprawnionych do chlewni, kontakt z innymi zwierzętami. Wirusa możemy przenosić na ubraniu. To mogą być dzieci, sąsiedzi, inni hodowcy. Na 9 ognisk 60 proc. było spowodowane uchybieniami. Gdyby nie one, mielibyśmy ich tylko 4 - tłumaczy Jażdżewski

Marcin Lewicki, dziennikarz o2.pl

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić