Najnowsza projekcja inflacji Narodowego Banku Polskiego wskazuje na to, że inflacja za 2023 rok wyniesie 11,9 proc. To spadek względem ubiegłego roku, kiedy to ten wskaźnik wyniósł 14,4 proc. Mamy więc jeden argument za obniżką waloryzacji.
Do jej wyliczenia wykorzystuje się też dane dotyczące wynagrodzeń. Z marcowej projekcji wynika, że w 2023 roku zmagaliśmy się z ujemnym realnym wzrostem wynagrodzeń. Obecnie natomiast sytuacja się poprawia. Mimo to realnie pensje zbyt mocno nie wzrastają.
Czytaj także: Wideo z Kaczyńskim obiega sieć. Dała mu dziecko
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jeżeli nawet założymy wzrost wynagrodzeń na poziomie 0,1-0,3 proc., to i tak niewiele się zmieni w kontekście waloryzacji. W efekcie powinna ona wynieść 11,9 procent.
Minimalna emerytura powinna w przyszłym roku wzrosnąć o 189 zł (w ubiegłym roku wzrosła o 250 zł) - prognozuje "Fakt".
Jeżeli ktoś ma średnią emeryturę, a więc ok. 3400 zł brutto, to w 2024 roku otrzyma podwyżkę do około 3805 zł. Zyska więc 405 złotych.
Oczywście póki co to tylko prognozy. Wszystko może się jeszcze zmienić, w zależności od wydarzeń gospodarczych i politycznych.
Dwie waloryzacje? Ekspert zabrał głos
Eksperci co jakiś czas wypowiadają się na temat waloryzacji. Za pośrednictwem "Faktu" swoje stanowisko przedstawił dr Antoni Kolek, ekspert Prawodawców RP oraz prezes Instytutu Emerytalnego. - W czasie wysokiej inflacji automatyczne raz w roku waloryzowanie świadczeń nie sprzyja ani zwalczaniu inflacji, ani nie rozwiązuje problemów społecznych. W roku 2022, a także 2023 i 2024 należało wprowadzić inne rozwiązania dotyczące wzrostu wartości świadczeń - powiedział.
Należało częściej waloryzować świadczenia, tak by emeryci nie kredytowali przez rok rządu, ale też, by nie drenować Funduszu Rezerwy Demograficznej i Funduszu Solidarnościowego wypłacając trzynastki i czternastki - podsumował.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.