Marta Budkowska, rzeczniczka prasowa uczelni, poinformowała "Wyborczą", że raport zaprezentowany w Sejmie jest efektem prac prowadzonych poza Szkołą Główną Handlową w Warszawie i poza obowiązkami wynikającymi ze stosunku pracy wobec SGH.
"Jako współautor tego opracowania prof. Zbigniew Krysiak nie reprezentuje Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Z tego powodu uczelnia nie może się odnieść do raportu" - czytamy.
Raport o korzyściach (lub raczej ich braku) obecności w UE okazał się pokazem kilku slajdów, z których wynika, że Polska w zasadzie dopłaca do członkostwa w Unii Europejskiej. Po stronie korzyści pokazano bezpośrednie wpłaty do polskiego budżetu (593 mld zł).
Zobacz też: Patryk Jaki przekonuje, że Unia nam się nie opłaca. "Nie skłamali, ale prawdy nie powiedzieli"
Po stronie strat zapisano transfer zysków unijnych firm do krajów macierzystych (981 mld zł) oraz rzekomo negatywny dla Polski bilans handlowy z przewagą importu nad eksportem, co miało nam przynieść dodatkowe 147 mld zł strat. Łącznie – jak wyliczono – jesteśmy 535 mld zł na minusie.
Autorem tych wyliczeń jest dr Zbigniew Krysiak, profesor SGH, często pojawiający się w rządowych mediach, były ekspert ekonomiczny Andrzeja Dudy. Raport Jakiego firmuje jeszcze Tomasz Grosse z Uniwersytetu Warszawskiego, socjolog, politolog i historyk, znany eurosceptyk. Zanim macierzysta uczelnia odcięła się od słów dr. Krysiaka, jego wyliczenia dosłownie zmiażdżyli ekonomiści.
Czytaj też: Polska straciła na członkostwie w UE? Jaki zaprezentował wyliczenia. Spotkały się jednak z krytyką
Według raportu Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych, PKB Polski był w 2016 r. wyższy o mniej więcej 2 proc. w wyniku funkcjonowania jednolitego rynku w porównaniu do sytuacji, gdyby integracja w 2004 r. nie nastąpiła.
Dwa lata temu podobną analizę opublikował też Polski Instytut Ekonomiczny. Według jego wyliczeń z 2019 roku mieliśmy już o 12 proc. wyższy PKB od tego, który udałoby się nam wypracować bez członkostwa w Unii.
Panowie zignorowali choćby raport NBP, który pokazuje wzrost gospodarczy i różne scenariusze rozwoju sytuacji, w tym ten bez naszej akcesji do UE. Wynika z nich, że dzięki samej obecności w UE dostawaliśmy rocznie środki o wartości 2 proc. naszego rocznego PKB – mówi w rozmowie z money.pl Izabela Leszczyna. Już samo to - według NBP - stanowiło potężny impuls do rozwoju.
- Przykro mi to mówić panie pośle, ale autor czy autorzy tej tabelki wciskają panu kit. Ona jest z gruntu niepoprawnie zrobiona. Być może sami nie rozumieją operacji na liczbach, które wykonują a może chcą zmanipulować pana i nas ale to ich nie ratuje. Naukowo to kompromitacja jest - napisał na Twitterze dr Maciej Bukowski, prezes think tanku Wise Europa.
Na poważne błędy metodologiczne zwracali też uwagę inni.
- Według tej logiki, kupując zagraniczny produkt (a więc dostarczając zysk producentowi), sami wyprowadzamy/transferujemy pieniądze z Polski. To prowadzi do kuriozalnego wniosku, że możliwość kupienia zagranicznych produktów przez Polaków jest negatywnym skutkiem członkostwa w UE" - tłumaczył portal Wojownicy Klawiatury w mediach społecznościowych. Chodziło o zaliczenie eksportu do rzekomych strat Polski.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.