Jak opisuje "Gazeta Pomorska", pan Dariusz jest magistrem logistyki. Dyplom co prawda uzyskał kilkanaście lat temu, ale dopiero w późniejszym okresie pojawił się boom na logistyków. Wiele lat przepracował w firmie poligraficznej, ale odszedł, gdy atmosfera zaczęła się pogarszać.
Mężczyzna od samego początku aktywnie szukał pracy. Codziennie rozsyłał swoje CV. Miał nadzieję, że zaledwie kilka tygodni zajmie mu poszukiwanie nowego pracodawcy. Niestety, mija już trzeci rok, a pan Dariusz dalej nie może znaleźć stałego zajęcia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie może znaleźć pracy. Jest na utrzymaniu żony
Jak podaje "GP", pan Dariusz zna biegle angielski, potrafi także dogadać się po francusku. Ma prawo jazdy kat. B. Mężczyzna szuka pracy w logistyce, ale i nie tylko. Zadowoli się również pracą w sektorze produkcji czy jako doradca klienta. Nieważne, czy pracodawcą będzie wielka firma czy lokalne przedsiębiorstwo.
Również wysokość pensji nie jest na początku istotna. Pan Dariusz chce zarabiać choćby najniższą krajową, która wynosi około 3,3 tysiąca złotych na rękę. Uznaje, że jeśli się sprawdzi, w końcu dostanie podwyżkę. Problem jednak w tym, że nikt go nie chce zatrudnić.
Smutna prawda jest taka, że 40-latek, ojciec dwójki dzieci w wieku szkolnym i przedszkolnym, pozostaje na utrzymaniu pracującej żony - mówi siostra mężczyzny.
Zobacz koniecznie: Zostało 20 wolnych miejsc. MSZ oferuje pracę. 31 maja upływa termin
Jak dodaje, mężczyzna zaliczył kilka epizodycznych prac, ale na przeszkodzie stawały kłopoty zdrowotne w rodzinie. Nie mógł być dyspozycyjny, dlatego podziękowano mu za współpracę.
Młodsze dziecko wymaga rehabilitacji, więc bratowa i brat tak muszą dopasować dzień pracy, aby wozić je naprzemiennie na dodatkowe zajęcia. Darkowi odpowiadałyby stałe godziny pracy, przykładowo od 7.00 do 15.00 lub między 8.00 a 16.00 - dodaje jego siostra.
Nie ma pracy dla ludzi z jego wykształceniem?
Kobieta dostrzega jeszcze jeden problem. Jej zdaniem pan Dariusz ma zbyt wysokie kwalifikacje. Według niej, pracodawcy nie chcą do prostych, nisko płatnych prac ludzi z wyższym wykształceniem.
Jeśli ktoś ma wyższe wykształcenie, automatycznie jest odrzucony przy rekrutacji na stanowisko niższego szczebla, np. pracownika fizycznego czy pracownika produkcji. Gdy sytuacja rodzinna, życiowa zmusza do podjęcia takiej pracy, to dlaczego to negować? Nie chodzi o wysoki zarobek, o lekką pracę, lecz po prostu o pracę - zastanawia się siostra Dariusza.
Również Mariusz Zielonka, ekspert Konfederacji Lewiatan przyznaje w rozmowie z "GP", że wysokie kwalifikacje mogą czasem stanowić problem dla potencjalnego pracodawcy. - Pracodawcy, rekruterzy oraz menedżerowie ds. HR często preferują kandydatów, którzy wydają się lepiej dopasowani do wymagań i specyfiki danego stanowiska i ciężko ich za to winić, ponieważ zjawisko overqualification może prowadzić do kilku problemów z punktu widzenia pracodawcy - wyjaśnia ekspert, wskazując m.in. na niezadowolenie z wysokości pensji, poczucie wykonywania pracy poniżej własnych kwalifikacji i problem z dostosowaniem się do nowej roli.
Czytaj również: Nawet 7 tys. zł "na rękę". "Nie chcą za te pieniądze pracować"