Instytucja Transport for London poinformowała o długach części ambasad i placówek konsularnych znajdujących się w mieście. Wynikają one z nieuiszczania opłat za wjazd do centrum brytyjskiej stolicy. Jak wskazuje portal Interia, najbardziej zadłużeni są dyplomaci ze Stanów Zjednoczonych, których dług sięga 18,6 mln dolarów. Wszystkiemu winna wprowadzona w 2003 roku opłat za tzw. tworzenie korków.
Opłata w wysokości 15 funtów dziennie obowiązuje wszystkich kierowców, którzy poruszają się w ścisłym centrum brytyjskiej stolicy od poniedziałku do piątku między 7 a 18. Opłata obowiązuje także w weekendy i święta w godzinach od 12 do 18. Z obowiązku wnoszenia opłaty "od tworzenia korków" zwolnieni są taksówkarze, kierowcy samochodów elektrycznych, a także mieszkańców centrum.
Choć przepisy nie wyłączają z obowiązku ambasad, przedstawiciele wielu z nich są innego zdania. Dyplomaci z USA stwierdzili, że opłata za wjazd do centrum jest podatkiem, a "misje dyplomatyczne nie ponoszą opłat podatkowych nałożonych przez państwo, w którym się znajdują".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rzecznik amerykańskiej ambasady podkreśla, że ten punkt widzenia podziela wiele innych krajów. TfL jest innego zdania.
TfL będzie ścigać zadłużone ambasady?
TfL podkreśla, że opłata nie jest podatkiem, a usługą. W takim przypadku zwolnienie nie obowiązuje. Na liście dłużników znalazło się 161 ambasad i innych placówek konsularnych, których długi przekroczyły już 182 mln dolarów. Obok Stanów Zjednoczonych największy dług mają ambasada Japonii i Chin.
TfL zapowiada, że będzie ściągało zaległe opłaty. Z wydanego przez instytucję oświadczenia wynika, że podejmie też działania, żeby sprawą zajął się Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości.