Państwowy operator pocztowy - Poczta Polska - boryka się z olbrzymimi problemami. Nad spółką widnieje bowiem groźba strajku ostrzegawczego, a niewykluczone, że w dłuższej perspektywie - także generalnej akcji protestacyjnej.
Związkowcy domagają się bowiem wzrostu wynagrodzeń. Podwyżki mają wynieść 800 zł miesięcznie, a dodatkowo załoga oczekuje waloryzacji pensji o poziom inflacji z zeszłego roku. Wypłacanie wyższych pensji miałoby stać się faktem wraz z dniem 1 listopada.
Władze Poczty Polskiej starają się grać na czas. Chcą zawiesić spór z pracownikami do połowy grudnia, licząc na dofinansowanie ze strony Ministerstwa Aktywów Państwowych. Rząd złożył wniosek o rekompensatę do Komisji Europejskiej. Środki pomocowe mają opiewać na naprawdę duże kwoty - to 191 mln złotych za 2021 rok i 593 mln złotych za rok 2022.
Przeciągająca się akceptacja ze strony KE to - według "Rzeczpospolitej" - efekt zbyt późnego złożenia wniosku przez ministerstwo. Ponadto związkowcy wciąż nie otrzymali informacji o wynikach finansowych firmy, mimo wystąpienia o dokumenty osiem miesięcy temu. To ma utrudniać prowadzenie sporu z zarządem Poczty Polskiej.
"Nepotyzm i brak kwalifikacji" obciążają Pocztę Polską. Pocztowcy będą strajkować?
Związkowcy zwracają także uwagę na "postępującą degradację" Poczty Polskiej. Pracownicy wskazują na nepotyzm i zatrudnianie na kierowniczych stanowiskach ludzi bez doświadczenia. Jednocześnie zaznaczają, że menedżerowie pobierają bardzo wysokie uposażenia.
Poczta Polska popada tymczasem w coraz większe kłopoty finansowe. Jak wynika z raportu Urzędu Komunikacji Elektronicznej, strata z tytułu wysyłki listów i paczek w latach 2021-2022 wyniosła ponad 800 milionów złotych.
Jeśli w poniedziałek zarząd nie usiądzie do rozmów ze związkowcami, sytuacja w Poczcie Polskiej ulegnie dalszej eskalacji. W środę (11 października) ma być przeprowadzony strajk ostrzegawczy, a w przypadku braku poprawy pracownicy zapowiadają bardziej zdecydowane działania.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.