W latach 90. w miastach lub w chętnie odwiedzanych przez turystów miejscowościach zawsze można było trafić na kolorową, pełną świateł i hałasu budkę, bądź namiot z flipperami i różnymi automatami. Młodzież zaraz po emisji "Dragon Ball Z" szturmowała takie miejsca drzwiami i oknami - ubrana w kreszowe dresy, lenary, żująca gumy turbo i słuchająca na walkmanach The Prodigy oraz inne hity tamtej epoki, wydawała na żetony całe swoje kieszonkowe.
Jeśli miało się szczęście posiadać bogatych rodziców, bądź "wujka w RFN-ie" (Niemczech) można było liczyć na konsole, bądź komputer w domu. W tamtym okresie taki sprzęt kosztował więcej niż przeciętna pensja Polaka, także salony gier można uznać za jedno z pierwszych okien na świat gamingu dla większości młodych ludzi dorastających w latach 80. i 90.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dziś w Polsce funkcjonuje kilka miejsc, które świetnie rekonstruują klimat dawnych lat. Jednym z nich jest niedawno otwarte w Katowicach interaktywne Muzeum Flipperów i Gier Arcade. Założyli je syn i ojciec, którzy dzielą swoją pasję - Jakub i Mariusz Tkaczowie. To wielokrotni mistrzowie Polski w grze na flipperach.
Jaki ojciec, taki syn
Jakub rozpoczął swoją przygodę z flipperami, gdy miał 6 lat. Wtedy to jego ojciec - Mariusz, który w latach 2000. osiągał sukcesy na zawodach w Polsce, przyniósł do domu pierwszego flippera. Urodzony w 2002 roku młody adept w debiutanckim starcie w mistrzostwach Polski w 2009 roku zajął 21. miejsce.
Flipperów było coraz więcej, więc padła decyzja o otwarciu niekomercyjnego klubu Mario Pinball Basement, w którym rodzina organizowała Polską Ligę Flipperów. Wraz z kolejnymi sukcesami pojawiły się pierwsze wyjazdy zagraniczne. Na turniejach w Madrycie i Budapeszcie, Tkaczowie mogli poznać zawodników ze światowej czołówki oraz nowiutkie maszyny.
Pinball zyskuje na popularności jako sport, a założona w 2005 roku federacja IFPA (International Flipper Pinball Association) odegrała kluczową rolę w uznaniu pinballa jako dyscypliny, organizując szereg zawodów.
Jakub jest aktualnym mistrzem Polski we flipperach i zajmuje 155. w rankingu najlepszych zawodników świata IFPA - na liście federacji widnieje ponad 47 tys. graczy. Kilka dni temu zajął piąte miejsce w mistrzostwach Europy w Szwecji, a już w czerwcu rusza na mistrzostwa świata do Kalifornii.
Co jest najważniejszego w tej dyscyplinie? Jakub podkreśla, że opanowanie bili, spokój, skupienie, szybkość - "a wszystko to, by trafić tam, gdzie chcemy":
Na starcie należy opanować pułapki. Następnie by bila jak najmniej spadała, a dopiero później możemy się uczyć wszystkich scenariuszy i taktyki na daną maszynę - stwierdza Jakub.
Własne miejsce
W pewnym momencie Mariusz był zmuszony zawiesić działalność klubu w piwnicy - sprzedał swoje flippery. Mimo to pomysł na stworzenie interaktywnego muzeum kotłował się w głowach Tkaczów od dłuższego czasu. Dopiero podczas pobytu w pewnym salonie gier w Szwajcarii, podjęto decyzję o poszerzeniu działalności. Wtedy to Jakub wyznał ojcu, że chce rzucić studia i stworzyć własne miejsce. Chwilę później ojciec wymyślił nazwę - od flippera, obok którego rozmawiali - FunHouse:
Chcieliśmy to miejsce stworzyć ze względu na to, jakie mamy doświadczenie i jak długo się tym zajmujemy, oraz przekazać młodszemu i starszemu pokoleniu, że takie miejsca cały czas mogą istnieć, są żywe i można w nich pograć - podkreśla Jakub.
Jakub dostał na 12. urodziny od Mariusza lutownicę pistoletową i zaczął majsterkować - jest samoukiem. Potem pojawił się pomysł, by pasję połączyć z nauką - ukończył technikum szkoły mechatronicznej, jednak - jak sam podkreśla - edukacja nie dała mu mi nic pod względem naprawy maszyn:
To była tylko i wyłącznie mozolna praca, godziny, setki godzin spędzone z elektroniką, z multimetem, aby się nauczyć tego jak to naprawiać, jak to funkcjonuje, i jak to najszybciej można serwisować - oznajmia Jakub.
Po żmudnych poszukiwaniach udało się znaleźć się wolny lokal przy ul. Bogucickiej 7 w Katowicach, który znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie do położonych w sercu miasta osiedlem Gwiazdy oraz Uniwersytetem Ekonomicznym. Miejscówka "klasyczna", po-PRL-owska, była jedną z pierwszych lokalizacji w stolicy śląskiej aglomeracji, gdzie mieścił się salon samochodowy.
Sztuka rekonstrukcji
Największy problem był jednak z liczbą automatów, które nabyli - ze względów finansowych skupili się na skupie starych, niedziałających maszyn. W Niemczech takie automaty kosztują mniej więcej od 1000 euro, podczas gdy nowe sztuki osiągają astronomiczne kwoty, porównywalne z syntezatorami modularnymi oraz samochodami - w przeliczeniu od 40 tys. w górę.
Ogromnym wyzwaniem w naprawie klasycznych automatów arcade jest przede wszystkim brak dostępnych zamienników, które są niezbędne do ich działania. Jakub pokazuje mi wnętrze automatu Atari powstałego w okolicach milenium, oraz wyjaśnia, że najwięcej problemów jest z telewizorami kineskopowymi, które różnią się budową od zwykłych starych telewizorów. Kolejnym wyzwaniem są płyty:
Jedna gra znajdowała się na tak dużej płycie, a oprócz tego były jeszcze płyty muzyczne, zasilacze - to wszystko musi ze sobą współgrać i musi być w stu procentach sprawne, aby się można było cieszyć rozgrywką - wskazuje Jakub.
Automat z III Rzeszy
Jednym z największych eksponatów muzeum jest protoplasta flipperów - automat produkcji nazistowskiej - Tura "Glockenbomer" wyprodukowany w Lipsku, 25 stycznia 1939 roku:
Odezwała się do nas osoba, która powiedziała, że ma automat, który znalazła w mieszkaniu po zmarłej starszej pani w Zabrzu. Na początku nie wiedzieliśmy, co to jest. Dopiero, gdy udaliśmy się na miejsce zobaczyliśmy, co to za unikat - ten egzemplarz jest jednym z ostatnich - wspomina Jakub.
Automat ten jest uważany za jednego z protoplastów flipperów, ze względu na elektromechaniczny licznik. Nie było wtedy jeszcze "łapek" - powstały one dopiero w 1947, natomiast rozgrywka była urozmaicana licznikiem. Za kontakt bili ze srebrnym grzybkiem dostawaliśmy 1000 punktów, a za złote 10 tysięcy. Gracz ma za zadanie wybić osiem kul (ale nie wszystkie na raz) i zebrać jak najwyższy wynik.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
FunHouse Katowice - miejsce dla każdego
FunHouse to nie tylko flippery i automaty arcade, ale również klasyczne konsole. Wybór gier jest ogromny - każdy znajdzie coś dla siebie: od bijatyk, po platformówki, wyścigi i piłkarskie klasyki.
Ludzi, którzy przychodzą do katowickiego FunHouse'u łączy nostalgia za młodością - spotykamy tu zarówno tych najmłodszych jak i tych dużo starszych: Płacąc raz za wejściówkę można grać we wszystko czego dusza zapragnie "do upadłego" - kiedyś było to nie do pomyślenia, a jeśli już to trzeba było wydać mnóstwo pieniędzy:
Nie ma wielu takich miejsc. Można wrócić do wspomnień. Te gry [wskazuje na wyścigi] zawsze kojarzyły się z wakacjami. Można grać cały dzień, a kwota nie jest duża - oznajmił Bogusław.
Dla dzieci jest to niezwykłe miejsce, gdyż nie żyły one w czasach świetności salonów gier. Gdy młodsi fascynują się jazdą rajdówką na automatach, starsi okupują liczne flippery:
Mój bratanek pierwszy raz czegoś takiego doświadcza - jest trochę oszołomiony, a trochę pod wrażeniem, że nie wie za co się zabrać - cieszy się Kasia.
Dzieci nie znały flipperów, a tu są przepiękne ze starymi kręconymi licznikami - coś niesamowitego. Na każdym tutaj pograłem - chwali się Sebastian.
FunHouse Katowice, wciąż dynamicznie się rozwija. Mariusz mówi, że powstanie nowy pokój ze strzelankami arcade. Pokazał mi również na telefonie nowo zamówioną grę, która będzie gratką dla miłośników hokeja, których na Śląsku co niemiara:
Piłkarzyki wszyscy znają, a hokej będzie czymś nowym. To jest typowy klasyk amerykański produkowany od 50 lat - demonstruje Mariusz.
Ojciec uwielbia pracować u syna. Na co dzień jest technologiem mięsnym, a praca w FunHouse to dla niego zajęcie dodatkowe, w którym świetnie się realizuje:
Wspólnymi siłami próbujemy stworzyć coś fajnego dla ludzi, dzielimy naszą wspólną pasję. Czasami jest ciężko, jak jesteśmy przepracowani. To, co jest piękne w tym wszystkim, to że zawsze wszystko kończy się dobrze i wychodzimy z podniesioną głową - mówi Mariusz.