Na chińskim rynku nieruchomości trwa poważny kryzys, ponieważ deweloperzy mają trudności z ukończeniem swoich projektów budowlanych. Sytuacja nadszarpnęła zaufanie nabywców mieszkań, z którzy z powodu opóźnień w budowie i spadku cen nieruchomości przestają spłacać kredyty hipoteczne.
Skala zjawiska jest ogromna. Problem niedokończonych inwestycji dotyczy około 40 proc. projektów deweloperskich, sprzedanych w latach 2013-2020. W lipcu setki tysięcy kredytobiorców w ponad 90 chińskich miastach zagroziło Ludowemu Bankowi Chin, że nie spłacą kredytów. Bojkotowi towarzyszył demonstracje w niemal całym kraju.
Chińskie banki mogą stracić fortunę
Nasilający się kryzys narazi chińskie banki na ogromne straty finansowe, co jest obecnie nie do uniknięcia. Jak wskazuje "Bloomberg", pozostaje już tylko pytanie, jak bardzo zrujnowany zostanie narodowy system bankowy, którego wartość wynosi 56 bilionów dolarów.
S&P Global Ratings oszacował, że w przypadku spełnienia się najgorszego scenariusza, zagrożone będzie 2,4 biliona juanów (356 mld dolarów, czyli ponad 1,6 biliona zł), to jest 6,4 proc. kredytów hipotecznych. Deutsche Bank AG ostrzega natomiast, że zagrożone jest co najmniej 7 proc. kredytów. Jak dotąd banki notowane na giełdzie zgłosiły 2,1 mld juanów (1,4 mld zł) w zaległych kredytach hipotecznych, na które bezpośrednio wpłynęły bojkoty.
Władze Pekinu obiecały, że pomogą samorządom w terminowym dokończeniu projektów nieruchomości. Rozważane do tej pory działania obejmowały okres karencji w spłacie kredytu hipotecznego oraz fundusz wspierany przez bank centralny do udzielania wsparcia finansowego deweloperom. Tak czy inaczej, oczekuje się, że banki będą odgrywać aktywną rolę w uzgodnionym ratowaniu państwa.
Banki tkwią pośrodku. Jeśli nie pomogą deweloperom ukończyć projektów, stracą znacznie więcej. Jeśli to zrobią, to oczywiście uszczęśliwi rząd, ale zwiększy ich ekspozycję na opóźnione projekty nieruchomościowe - powiedział Zhiwu Chen, profesor na University of Hong Kong Business School, cytowany przez "Bloomberga".