Dziennik "Fakt" ustalił, że były prezydent Lech Wałęsa mógł zostać oszukany przez organizatorów wizyty na Filipinach, która odbyła się przed kilkoma dniami. Wałęsa przybył do Manili na prywatne zaproszenie, w związku z wykładem, jaki miał wygłosić na Uniwersytecie Azji i Pacyfiku. Wizyta przypadła w 45-lecie stosunków dyplomatycznych między Polską i Filipinami.
Czytaj więcej:Chciał rady od Wałęsy. Kontrowersyjna wizyta
Dziennik ustalił, że organizator wyjazdu, Maciej P., miał obiecać, że zdobędzie od sponsorów 100 tys. dolarów (to około 330 tys. zł) na wizytę Wałęsy. Były prezydent miał otrzymać ok. 40 proc. tej sumy, a reszta miała być przeznaczona na pokrycie kosztów wizyty i trafić między trzech wspólników (obok Macieja P. zaangażowani mieli być dwaj "promotorzy boksu", Tomasz T. i Tomasz B., przy czym ten ostatni się wycofał).
Były prezydent w sobotę opublikował na Twitterze zdjęcie z hotelu. Nie wskazuje ono jednak, by żywił urazę wobec pana Tomasza.
**Zobacz też:
"**
Wałęsa poleciał do Manili 24 stycznia. Problemy miały się według "Faktu" pojawić przy wymeldowaniu z hotelu. Okazało się bowiem, że rachunek nie został opłacony. Gdy dziennikarze "Faktu" zaczęli przyglądać się sprawie, znajomi Tomasza T. potwierdzili, że osobiście pojawił się w pięciogwiazdkowym hotelu Peninsula Hotel i uiścił należność, jednak z ustaleń dziennika wynika, że w rzeczywistości zrobił to szef Instytutu Lecha Wałęsy Adam Domiński.
Dziennikarzom nie udało się potwierdzić sprawy u źródeł, gdyż żadna z osób towarzyszących Wałęsie nie odbierała telefonu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.