O dramatycznej sytuacji studentów chcących studiować w Krakowie mówi się od dawna. Miejsc w akademikach brakuje, a ceny wynajmu mieszkań i pokoi na wolnym rynku wciąż rosną.
Według wyliczeń "Gazety Wyborczej", osoba, która chce utrzymać się na studiach w Krakowie potrzebuje średnio 3800 złotych miesięcznie. Po wybuchu wojny w Ukrainie i skokach inflacji, ceny mieszkań drastycznie wzrosły, czasem nawet kilkukrotnie w skali roku.
W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" studenci opowiedzieli, jak radzą sobie, aby mimo braku pieniędzy nie rezygnować ze studiów. Okazuje się, że niektórzy decydują się na wynajem mieszkań w sąsiednich miastach, jak Tarnów lub Katowice.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na uczelnię dojeżdżamy pociągiem, około godziny. A za kasę, którą musielibyśmy w Krakowie wydać na obskurny pokój, tu jesteśmy w stanie opłacić rachunki i kupić jedzenie - opowiadają na łamach "GW".
Bo w Krakowie właściciele mieszkań często nie przepuszczą żadnej okazji do tego, by zarobić na swoich nieruchomościach. Oferowany przez nich standard nie raz bywał tematem żartów. Jednak rzeczywistość okazuje się dla wielu osób mniej śmieszna.
Jedna ze studentek na łamach "Gazety Wyborczej" opowiada, że 17-metrową kawalerkę, w której mieszkała, właściciel chciał podzielić na dwa mniejsze mieszkania. Wtedy przeniosła się do... przedpokoju w mieszkaniu studenckim, za który płaciła tysiąc złotych.
Jak zrobiło się zimno i włączałam farelkę, to wybijało prąd w całym mieszkaniu. Chodziłam w kilku swetrach, kładłam się spać, jakbym nocowała pod namiotem, ubrana w warstwy, ciepłe skarpety - wspomina i dodaje, że teraz do wynajmu dorzucają się jej rodzice.
Choć Kraków uznawany jest za miasto akademickie, na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat, liczba studentów spadła o połowę. Obecnie osób studiujących w Krakowie jest około 100 tys.