Na początku warto rozjaśnić jedną kwestię: w momencie kupienia czegokolwiek z asortymentu sklepu jest nam odliczana równowartość kosztu biletu. Oczywiście może się zdarzyć, że to co kupimy będzie kosztować mniej, niż 20 zł i wówczas sklep różnicy nam nie zwróci. Natomiast patrząc na asortyment tego miejsca, musielibyśmy naprawdę się postarać, żeby skończyć na tak niskim wydatku.
Właściciele tego miejsca tłumaczą, że do wprowadzenia opłat popchnął ich problem, jakim były wizyty osób, które w rzeczywistości nie były klientami a jedynie przyjeżdżały, żeby zrobić sobie zdjęcia do mediów społecznościowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tymczasem sklep wydawał pieniądze na dekoracje oraz ich zasilanie (m.in. lampek czy miasteczek świątecznych) oraz na wynagrodzenie dla personelu, jednocześnie praktycznie przy tym nie zarabiając. Dodatkowo ci, którzy przyjeżdżali sobie zrobić zdjęcia, utrudniali poruszanie się w sklepie tym, którzy w rzeczywistości chcieli coś kupić.
Bilet wstępu do sklepu - czy to się opłaciło?
Paradoksalnie zwłaszcza w weekendy nie widać, żeby sklep wprowadzaniem opłaty sobie zaszkodził. Wręcz przeciwnie - są wówczas prawdziwe tłumy, dlatego też wprowadzono opcje zakupu biletu do wejścia poprzez internet.
Przed strefą za wejście do której trzeba zapłacić, znajduje się bogato zdobiony bar Paradis, w którym możemy coś przekąsić lub napić się czegoś ciepłego, jednak już na to trzeba przygotować sporą dozę gotówki.
Ceny jak na jarmarku w Gdańsku
Żurek w chlebie kosztuje tutaj 35 zł, golonka po bawarsku niemal 60 zł, barszcz z krokietem 32 zł, ravioli z gęsiną i truflą 32 zł. Rydze smażone na maśle 36 zł, 32 zł kosztuje nas kaszanka z grilla a bigos 36 zł. Trzeba przyznać że ceny dorównują tym na jarmarkach największych polskich miast.
Wnętrze lokalu podzielonych jest na kilka odrębnych stref. Mamy wrażenie że poszczególne pomieszczenia zostały wypełnione tym, co akurat przyszło na myśl właścicielom, bez klucza tematycznego.
Dla tych, którzy przyjeżdżają tutaj specjalnie po to, żeby zrobić sobie stylową fotkę na media społecznościowe, zadbano o wyznaczenie miejsc do siedzenia w odpowiednio zaaranżowanych sceneriach. Tym sposobem do zdjęcia zasiąść możemy chociażby w zimowych saniach Mikołaja.
Obecnie nie ma tutaj zbyt wielu interaktywnych przestrzeni, co może rozczarować tych, którzy to miejsce odwiedzali w poprzednich latach.
Tak naprawdę jedynym znanym większości osób akcentem są śpiewające renifery bez których właściwie Flora Point nie może się obejść w okresie przedświątecznym. Obok nich znajdują się piernikowe ludki w rozmiarze dorosłego człowieka, są też budki z gorącą czekoladą oraz ze świątecznymi słodyczami. W jednym z pomieszczeń w piernikowej scenerii można zakupić pierniczki ozdobne oraz domy z piernika.
Poza wymyślnymi przedmiotami znaleźć możemy też rzeczy tak prozaiczne jak choinki, wieńce czy też karmę dla ptaków.
Jeśli chcielibyśmy na spokojnie zwiedzić wszystkie pomieszczenia i sprawdzić, co się w nich znajduje, powinniśmy się przygotować na przynajmniej półtoragodzinny spacer.
Jednak odpowiadając na pytanie, czy warto zapłacić 20 zł za samo wejście do sklepu, odpowiadam - nie warto. Wystrój jest co prawda pięknie zaaranżowany, ale nie poczujecie się całkiem spełnieni od samego "zwiedzania". Natomiast jeśli tylko planujecie kupić cokolwiek z ozdób na święta, to opłata za wstęp nie będzie specjalnym obciążeniem.
Trudno powiedzieć czy przez płatny wstęp Flora Point zyska klientów, czy raczej straci tych dotychczasowych. Ale z pewnością zniechęci tych, którzy w to miejsce przyjeżdżali tylko po to, żeby cyknąć sobie kilka fotek.