Zakaz energetyków obowiązuje w naszym kraju zaledwie niecałe trzy tygodnie, a już sporo z tego powodu kłopotów.
Najpierw w Oleśnicy agresywny nastolatek pobił sprzedawcę w Żabce, gdy ten odmówił sprzedaży napojów energetycznych bez okazania dowodu tożsamości, teraz o niepokojącym procederze pisze Gazeta Pomorska.
Okazuje się, że pełnoletni uczniowie zwietrzyli na owym zakazie biznes i z powodzeniem wdrażają go w życie w szkołach podstawowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na zamówienie od młodszych kolegów, w przerwach kupują energetyki w okolicznym spożywczaku by potem z niewielką nadwyżką sprzedawać go młodszym dzieciom.
Zlecenia na zakup energetyków dostajemy na przerwach od młodszych uczniów naszej szkoły - mówi w rozmowie z Gazetą Pomorską tegoroczny maturzysta. - Oni czekają na szkolnym korytarzu, my idziemy do sklepiku poza terenem szkoły - wyjawia.
Dalej licealista tłumaczy, że na sprzedaży napojów energetycznych z reguły zarabia 1 lub 2 złote. "Bierzemy za fatygę, swoisty spacer w mrozie" - wyjaśnia i dodaje, że wymiana towaru następuje w łazienkach, bo tam nie sięga szkolny monitoring.
Dziennie jak podaje chłopak w rozmowie z dziennikarzami Gazety Pomorskiej na tego typu w trakcie 8 godzin lekcyjnych udaje mu się sprzedać 4 do 5 sztuk energetyka. Za zarobione w ten sposób pieniądze zdarza się my kupić liquid do e-papierosa.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.