Węgierski najazd na Zakopane to fakt i pisaliśmy o tym kilka dni temu, przytaczając wypowiedzi górali dla "Gazety Krakowskiej".
Teraz podhalańscy przedsiębiorcy w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" próbują wyjaśnić nietypowe zjawisko. Hotelarze i właściciele lokali gastronomicznych są bowiem niezwykle zaskoczeni popularnością Zakopanego na Węgrzech.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kiedyś w okresie zimowym głównymi turystami byli goście z Rosji i Białorusi. Dziś zastąpili ich Węgrzy. Masowy najazd Madziarów to najpewniej efekt nowoczesnej infrastruktury hotelowej, niższych cen niż na zachodzie i swobody kulturowej. Węgrzy czują się u nas lepiej niż w krajach Europy Zachodniej. I nasz śnieg jest też dla nich dużo tańszy - wymienia Karol Wagner z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej.
Liczba turystów jest tak duża, że zakopianka praktycznie stoi, co nigdy nie było normą w okresie przedświątecznym.
Zakopianka stoi przez węgierskich turystów
Okazuje się, że najpopularniejsza droga prowadząca do Zakopanego korkuje się od wczesnych godzin porannych. "GW" podaje, że przejazd 10-kilometrowym odcinkiem zakopianki może zająć kierowcom nawet godzinę!
Największych utrudnień możemy spodziewać się w Klikuszowej, Rdzawce, w Poroninie, a także na samym wjeździe do Zakopanego. Turyści podkreślają, że bardzo trudna jest również jazda po samym mieście.
Łącznie podróż z Krakowa do stolicy Tatr wiąże się z ponad 2,5-godzinną jazdą. Na duże trudności napotkamy również na innych trasach (np. przez Nowy Targ).