Pani Anna była w swojej sprawie wszędzie tam, gdzie tylko mogła: w urzędzie dzielnicy i w biurach ratusza, w dzielnicowym Zakładzie Gospodarowania Nieruchomościami. Nigdzie nie uzyskała pomocy - podaje "Gazeta Wyborcza".
Do tej pory policja interweniowała w jej sprawie siedem razy. Jak tłumaczy kobieta, nic to nie dało, a batalia z sąsiadem trwa w najlepsze.
Pani Anna boryka się z problemem już od trzech lat. Sąsiad z piętra wyżej ma jej zdaniem traktować mieszkanie "jak melinę". W ciągu tego czasu zalał jej kawalerkę sześć razy, a do swojego lokum sprowadza kolegów i szaleje z nimi do rana.
Rano wstaję i czuję jakbym miała spuchnięty mózg. Jestem nękana, bo jak to inaczej określić.
Czytaj także: Setki donosów dziennie. Polacy donoszą na sąsiadów
Jak tłumaczy członek zarządu wspólnoty w rozmowie z "Wyborczą", organizacja stara się wpłynąć na zarządcę budynku na Starej Pradze, ale ten ma związane ręce. Sam pani Annie współczuje, bo - jak twierdzi - urzędnicy wsadzają kogoś do mieszkania i nic dalej z taką osobą się nie robią.
Jak pozbyć się problematycznego lokatora?
Jeśli nie skutkują interwencje policji, istnieją inne, bardziej drastyczne sposoby. Kancelaria Prawa Gospodarczego doradza, by w pierwszej kolejności ustalić, na jakiej podstawie uciążliwy sąsiad zajmuje lokal.
W przypadku najemcy możemy bowiem skorzystać z uprawnienia wynikającego z ustawy o ochronie praw lokatorów. Jeżeli sąd przyzna nam rację, wówczas lokator może zostać zmuszony do opuszczenia mieszkania.
Co innego jeżeli sąsiad posiada lokum na własność. Pozbawienie właściciela prawa do zamieszkiwania w swoim lokalu będzie wymagało bowiem zaangażowania wspólnoty mieszkaniowej. Najpierw należy sporządzić i przegłosować uchwałę o zgodzie na wytoczenie powództwa. W następnym kroku będzie nam potrzebna uchwała o udzieleniu pełnomocnictwa wspólnocie do działania w sprawie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.