Co kryje się za tragediami, które podczas pandemii zostały zgłoszone PIP? Zawał serca, udar mózgu, ale nie tylko.
Przecięcie nożem, upadek w toalecie
Z informacji, do których dotarła dziennikarka pulshr.pl wynika, że w jednym z przypadków do śmierci doszło podczas przygotowywania posiłków. Pracownik przeciął sobie palce, uszkadzając przy tym ścięgna i nerwy. Innym razem mężczyzna, korzystając w domu z toalety, upadł tak nieszczęśliwie, że uszkodził kość oczodołu.
PIP dostała także zawiadomienie ws. wypadku w drodze do pracy. Pracownik szedł do firmy po odbiór sprzętu służbowego.
Z danych GUS, które przytacza portal, na samym początku pandemii pracę w domu regularnie wykonywało 1 493 mln osób, co stanowiło 9,2 proc. wszystkich pracujących.
W III kwartale, tj. po zniesieniu części obostrzeń "okołocovidowych", w trybie "home office" pracowało regularnie 520 tys., tj. 3,3 proc. pracujących.
W IV kwartale, po ponownym wzroście liczby zachorowań i wprowadzonych w związku z tym obostrzeniach w gospodarce, liczba osób regularnie pracujących zdalnie ponownie przekroczyła milion i wyniosła 1 009 mln, a odsetek pracujących w tej formie osób wyniósł 6,1 proc.
Pracodawca jest obowiązany niezwłocznie zawiadomić właściwego okręgowego inspektora pracy o śmiertelnym, ciężkim lub zbiorowym wypadku przy pracy.
- Przy pracy zdalnej ciężko mówić o takim zdarzeniu, które powodowałoby tego rodzaju następstwa – przyznaje w rozmowie z dziennikarką pulshr.pl Iwona Komarnicka, dyrektor ds. BHP w Polskim Holdingu Ochrony. - Częściej spotykamy poparzenia, np. kawą, czy obrażenia powstałe w wyniku potknięcia czy upadku, co jest najczęstszą przyczyną wypadków przy pracy w ogóle, a takie wypadki są zaliczane do wypadków "innych" potocznie zwanych "lekkimi". A do PIP zgłaszane są tylko najpoważniejsze w skutkach zdarzenia.
Wypadek był w pracy czy nie?
Ekperci zwracają uwagę, że tak mała liczba zgłoszonych wypadków przy pracy wynika z niewiedzy pracowników oraz brak regulacji dotyczących pracy zdalnej na linii pracownik-pracodawca.
- Po wybuchu pandemii, gdy firmy były zmuszone do umożliwienia pracownikom pracy zdalnej, tylko 31 proc. z nich otrzymało od pracodawcy informację na temat BHP podczas pracy poza biurem. Na piśmie taką informację otrzymało tylko 4 na 10 pracowników – mówi na łamach portalu Katarzyna Merska z Gumtree.pl.
Jak informuje pulshr.pl, ponad połowa pracowników pracujących w czasie lockdownów w 2020 r. zdalnie nie miała uregulowanej tej formy pracy na piśmie (w postaci aneksu do umowy).
Problem stanowi również rozliczanie czasu pracy. Wielu pracowników prowadzi ewidencję czasu pracy na własną rękę, nadal jednak w dużej części firm ten czas w ogóle nie jest rozliczany (według pracodawców – w 40 proc. firm).
To powoduje, że pracownikom i pracodawcom trudno jest określić, czy wypadek nastąpił w czasie wykonywania obowiązków zawodowych, czy w czasie prywatnym, co może przekładać się na wyniki rejestrowane przez PIP – mówi uważa Merska.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.