Polskie banknoty czy monety z okresu PRL mogą być warte małą fortunę dla kolekcjonerów. Monety i banknoty muszą jednak spełniać jeden warunek, by zainteresować numizmatyków: być w dobrym stanie. Najbardziej atrakcyjne są, oczywiście, egzemplarze wyglądające jak nowe i przechowywane w odpowiedni sposób.
Czytaj więcej: 23-latka chce poddać się eutanazji. "To moja decyzja"
O cenie decyduje rok produkcji, nominał i rzadkość występowania. Kilka miesięcy temu niezwykle popularna była 10-groszówka z 1973 roku, bez znaku mennicy. Jest to najsłynniejsza i najrzadsza moneta obiegowa z okresu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Moneta 10-groszowa z lat 70. w 2015 roku miała niższą wartość. Szacowano ją w granicach 7-8 tys. zł. W 2020 roku było to już aż 20 tys. zł, a teraz - według "Business Insider" - kolekcjonerzy są w stanie zapłacić za tę monetę przeszło 24 tys. zł.
1957 rok przebije 1973?
Kolejną pożądaną na rynku kolekcjonerskim monetą jest złotówka z 1957 roku. Jak podkreśla Gabinet Numizmatyczny Marciniak na Facebooku, 1957 to rocznik rzadko spotykany w menniczych stanach, na aukcjach osiągający nie raz bardzo wysokie notowania.
Moneta nie została wybita w aluminium, a w "nowym srebrze" - bardzo rzadko używanym stopie, wykorzystywanym sporadycznie to prób technologicznych - czytamy na stronie aukcyjnej.
Wizerunek samej monety, a także jej parametry w zasadzie odpowiadają monetom wybitym w 1949 r. w alupolonie (stop kilku metali, głównie aluminium). Mają identyczne: średnicę, wagę i wygląd rewersu. Mimo dużego nakładu złotówek z 1957 r. (58 631 470 szt.) te zachowane w stanie idealnym są jednymi z najcenniejszych monet PRL-u. Osiągają na aukcjach bardzo wysokie ceny, często sięgające kilku tysięcy złotych. Najwyższa oferta wynosiła nieco ponad osiem tysięcy.