"Co tanie to drogie" mawiały nasze mamy i trudno odmówić im racji, patrząc na strategie marketingowe większości popularnych w Polsce sieci spożywczych. Pozorne promocje i stopniowe przyzwyczajanie klientów do swoich produktów mają tylko jeden cel, a są nim nasze pieniądze.
Dlatego nie dajmy się zwieść producentom ulubionego serka czy herbaty dostępnych tylko w jednej sieci sklepów. Jeśli pod kątem ulubionych produktów zaczniemy wybierać konkretny sklep by zaopatrzyć się w nim w zakupy na cały tydzień to znak, że przepadliśmy z kretesem, a spece od marketingu zrobią wszystko by już nie wypuścić nas z konsumenckiej sieci.
Czytaj także: Gazetka z Biedronki. Spójrzcie na te ceny
Marketerzy monitorują nasze zakupowe wybory na każdym kroku. Warto znać te najbardziej niewinne sztuczki, bo gdy odkryjemy ich prawdziwe znaczenie, pozwoli nam to ochronić portfel i nie dać się naciągnąć.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Takim sygnałem może być zwyczajna zmiana wystroju w ulubionym sklepie. Gdy po kilku miesiącach orientujemy się, że półka ze słodyczami stoi gdzie indziej, warto by uruchomił się nam konsumencki radar. Nagłe przemeblowanie sklepu, to nic innego jak próba zainteresowania stałych klientów nowym towarem, który wcześniej omijali podczas swoich stałych zakupowych tras. Ani się nie obejrzysz, gdy mijając półkę, której nie widziałeś wcześniej zgarniesz z niej produkty na kwotę kilkudziesięciu złotych.
Zauważyłeś także, że coraz częściej popularne sieci wycofują ze sklepów małe koszyki? To także efekt psychologiczny stosowany z powodzeniem na klientach. W wózku zmieścisz więcej produktów, a wizualnie wciąż wydaje ci się, że to zaledwie "kilka rzeczy". Zdziwienie przychodzi do nas dopiero przy kasie, ale wtedy zazwyczaj jest już za późno, aby się wycofać.
Innym zabiegiem rzadko dostrzeganym przez klientów jest brak zegarów na ścianach czy zaklejone okna, tak by kupując klient zatracił poczucie czasu. Robiąc zakupy nawet w zaufanym osiedlowym markecie warto znać te triki, by nie dać się na nie złapać.