Sprawdzamy pogodę dla Ciebie...
aktualizacja 

Zobaczył rachunek i osłupiał. "Najdroższy chleb ze smalcem w życiu"

89

Stołowanie się w restauracjach w centrum polskich dużych miast bywa bardzo kosztowane. Jeden z czytelników "Faktu" wybrał się do wrocławskiej Karczmy Lwowskiej i mocno pożałował swojego wyboru. Nie chodzi tutaj o jakość jedzenia, tylko o wysoki rachunek. Po trzech godzinach spotkania musiał zapłacić ponad 700 zł. Jak do tego doszło?

Zobaczył rachunek i osłupiał. "Najdroższy chleb ze smalcem w życiu"
To jest prawdziwy paragon grozy. Klient był zszokowany (Adobe Stock, Facebook)

Najdobitniej przekonał się o tym jeden z czytelników "Faktu", który napisał list do redakcji na temat swojego wypadu do Karczmy Lwowskiej w centrum Wrocławia. Na rachunku, który dostał mężczyzna po trzygodzinnym spotkaniu, widniała kwota do zapłaty w wysokości 736,90 zł.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Katarzyna Dowbor chciałaby wrócić do TVP?
Nie należę do częstych bywalców lokali gastronomicznych w centrum Wrocławia, ale wiem, że ceny w nich nie należą do niskich, jednak to, co zobaczyłem na rachunku, który położył na stole przede mną kelner, zszokowało mnie - relacjonuje gość Karczmy Lwowskiej.

Prawdziwy paragon grozy. Kosmiczna cena soku

Z paragony dowiadujemy się, że wliczając obsługę, gość musiał zapłacić za 14 pozycji. Najdroższe były dwie butelki wódki (łącznie 300 zł), jednak przerażenie mężczyzny wywołały ceny chleba oraz soku. Za litrowy dzbanek soku musiał zapłacić aż 60 złotych.

Ceny przekąsek i alkoholu nie zdziwiły mnie tak bardzo, jak właśnie chleba i zwykłego soku porzeczkowego. Muszę przyznać, że to chyba najdroższy chleb ze smalcem, jaki jadłem w życiu i najdroższy sok, jaki piłem - tłumaczy rozgoryczony mężczyzna.

Restauracja, z którą skontaktował się "Fakt" odniosła się do tych zarzutów. "Zwróciliśmy się do Karczmy Lwowskiej z prośbą o wyjaśnienie w tej sprawie i jak usłyszeliśmy, ceny podane na rachunku były zgodne z tymi z karty, którą każdy gość dostaje przed złożeniem zamówienia" - czytamy.

Kością niezgody była także opłata serwisowa. W tym wypadku wyniosła ona 68 zł. Jak tłumaczy restauracja, za każdym razem kelner pyta klientów, czy życzą sobie specjalnego potraktowania i w związku z tym godzą się na doliczenie jej do rachunku. Opłata serwisowa to zazwyczaj 10 proc. wartości zamówienia. - Jeżeli takiej zgody nie było, to jesteśmy skłonni zwrócić te pieniądze - zapewniają przedstawiciele lokalu.

Autor: JAR
Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Które z określeń najlepiej opisują artykuł:
Wybrane dla Ciebie
Zamiokulkas ma żółte liście? Wsadź to do doniczki, a problem zniknie
Pojechali na osiedle Czarnka. "O tym panu nie będę rozmawiał"
Przyspieszył nagranie z Putinem. Oto co zobaczył
Nowak o nowym przedmiocie w szkołach. "Trzeba stanąć do konkretnej walki"
Rosjanie wystrzelili tę rakietę po raz pierwszy. "To akt desperacji"
Nie żyje 14-letni piłkarz. Został zaatakowany nożem przez rówieśników
Odmrażanie cen energii to konieczność? Eksperci zabrali głos
Wybierz meble z głową. Ta łamigłówka może ci w tym pomóc
Oto, co serwowali w tatrzańskiej restauracji. Potężna kara
Odkryj tajemnice nocy. Sprawdź swoją wiedzę w łamigłówce
Ojciec zaginionego Krzysia Dymińskiego nie wytrzymał. "Nie ma mojej zgody"
Mocne słowa gen. Skrzypczaka. "Wystarczy na 10 dni"
Przejdź na
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem strony Kliknij tutaj, aby wyświetlić