Ceny paliw to obecnie jeden z najgorętszych tematów. Trwa dyskusja wokół polityki cenowej Orlenu. Politycy PiS-u ruszyli na stacje benzynowe, by tam przekonywać, że ze stawkami za paliwa nie dzieje się nic niepokojącego.
Musimy brać pod uwagę to jakie są ceny na rynkach światowych. Ceny benzyny w Polsce są niższe niż w większości krajów europejskich - przekonywał na antenie TVP Bartłomiej Wróblewski.
Poseł PiS wystąpił też przed kamerami TVN. Stojąc na tle pylonu z cenami na stacji PKN Orlen przekonywał, że dzięki polityce państwowego koncernu oraz rządu udało się uniknąć szoku cenowego wraz z rozpoczęciem nowego roku.
Powinniśmy się cieszyć, że ceny paliw na stacjach benzynowych po 1 stycznia nie wzrosły - oświadczył.
Szkoda tylko, że nie widział, co dzieje się za jego plecami. Bo szybko okazało się, że to, co ma do powiedzenia widzom, mija się z prawdą.
Jeszcze na początku wypowiadanego zdania za jego plecami widniała stawka 3,03 zł za litr LPG. Po kilku sekundach na oczach widzów nastąpił wzrost aż o sześć groszy. Nagle na pylonie zaczęto wyświetlać stawkę 3,09 zł za litr LPG.
Trudno było się spodziewać, że polityk przewidzi, co stanie się w tle, ale niefortunna "setka" dowiodła tylko jednego – zbytnia pewność nie zawsze popłaca, wręcz czasem "zakrzywia rzeczywistość".