Janusz Szymik w latach 1984-1989 padł ofiarą księdza pedofila ok. 500 razy. Jako nastolatek był ministrantem w parafii, której proboszczem był wówczas ks. Jan Wodnik. O krzywdach, jakich doznał z rąk duchownego, po raz pierwszy opowiedział w 1993 roku, gdy przestępcze czyny proboszcza zgłosił biskupowi diecezji bielsko-żywieckiej Tadeuszowi Rakoczemu. Jedynym, co wówczas otrzymał, to uścisk dłoni i obietnicę modlitwy. Niedawno, po prawie 20 latach od tych haniebnych wydarzeń, Stolica Apostolska w końcu ukarała biernego w kwestii pedofilii biskupa.
Po zakończeniu kościelnego śledztwa ustalono, że biskup Rakoczy dopuścił się zaniedbań w sprawach nadużyć seksualnych popełnionych przez niektórych duchownych wobec nieletnich. Na duchownego nałożono zakaz uczestnictwa w jakichkolwiek celebracjach, spotkaniach publicznych oraz w zebraniach plenarnych KEP, zobowiązano go do życia w duchu pokuty i modlitwy oraz nakazano wsparcie kościelnej Fundacji Świętego Józefa, która ma na celu wsparcie ofiar księży pedofilii i zapobieganie przestępstwom seksualnym w Kościele. Spóźnioną reakcję Watykanu gorzko skomentował na antenie TVN24 Janusz Szymik.
Poczułem wewnętrzną ulgę, że po wielu latach jakaś namiastka sprawiedliwości go dosięgła – wyznał Janusz Szymik.
Mężczyzna liczy jednak, że dodatkowo biskupowi Rakoczemu zostaną odebrane zaszczytne tytuły i państwowe odznaczenia. Spodziewa się też, że to nie koniec działań ze strony Watykanu, który ma powołać specjalną komisję. Ofiara ks. Wodnika od miesięcy czeka też na obiecane mu spotkanie z kard. Dziwiszem, jednak telefon duchownego czas milczy.
Szymik przypomniał na antenie TVN24, w jaki sposób poinformował biskupa Rakoczego o pedofilskich działaniach jego proboszcza.
Spisałem moje świadectwo wykorzystywania seksualnego przez byłego sekretarza kard. Macharskiego i proboszcza ks. Jana Wodniaka. I podczas spotkania z jego ekscelencją ks. bp. diecezji bielsko-żywieckiej Tadeuszem Rakoczym wręczyłem mu, a wcześniej odczytałem – mówił mężczyzna, który nie doczekał się ze strony biskupa żadnej reakcji.
Jedynych przykrych konsekwencje w związku z tą sprawą doświadczył on sam. Kiedy zgłosił sprawę do prokuratury, spotkał się z naciskami ze strony swojego przełożonego, dyrektora Urzędu Kontroli Skarbowej. Szef wymógł na nim wycofanie sprawy z żywieckiej prokuratury.
Ci wszyscy panowie w 1993 r. podzielili się moim cierpieniem, zrobiłem tak jak pan dyrektor powiedział i wycofałem moją skargę z prokuratury. Panowie w perfidny sposób wszystko to wykorzystali. Oto bowiem ks. proboszcz wysunął kandydaturę dyrektora UKS na stanowisko szafarza komunii nadzwyczajnej. Biskup Tadeusz Rakoczy go wyświęcił, a w nagrodę było święcenie UKS – wyznał molestowany mężczyzna.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.