5 kwietnia 2021 r. całą Polską wstrząsnęła informacja o śmierci Krzysztofa Krawczyka. Ostatnimi czasy muzyk zmagał się z problemami zdrowotnymi. Zakaził się koronawirusem i wylądował w szpitalu. Tuż przed Wielkanocą wrócił do domu i prosił, by się o niego nie martwić. Niestety w poniedziałek stracił przytomność i choć szybko przewieziono go do szpitala, to nic nie dało się już zrobić.
Nie wszyscy wiedzą, że Krawczyk już w 1988 r. otarł się o śmierć. Miał wtedy poważny wypadek samochodowy. Doznał wtedy licznych obrażeń – przede wszystkim twarzy i biodra. Skutki tych urazów odczuwał właściwie do końca życia.
Czytaj także: Świat się dla niego zawalił. Nie spodziewał się tego
Tego typu doświadczenie mogło go skłonić do spisania testamentu, ale muzyk zrobił to później, bo w 2011 r. Razem z żoną Ewą ustalili, że po ich śmierci połowę majątku dostanie młodszy brat Andrzej i syn gwiazdora, Krzysztof Junior. Drugą połowę rodzina żony – siostra Barbara i jej trzy córki. Sylwia, Kasia i Beata praktycznie nie znały swojego biologicznego ojca. Muzyk postanowił je adoptować. Jak powiedziała Kasia w rozmowie z portalem "Łódź Nasze Miasto", Krawczyk był bardzo opiekuńczy.
Krzysztof potrafi im wszystko wytłumaczyć i wskazać, jak mają postępować. Posiada dużą mądrość życiową . Kupił nam trzypokojowe mieszkanie na Teofilowie i umeblował je, a teraz opłaca. Płaci praktycznie za wszystko – wyjawiła z kolei przed laty Barbara dla tego samego portalu.
Po złożeniu testamentu u notariusza Krawczyk nie mówił publicznie o podziale swojego majątku. Jakiś czas później przyznał jedynie, że dzięki żonie udało mu się coś odłożyć na czarną godzinę. Nad jego finansami czuwała także mama Lucyna Krawczyk. Kobieta (zmarła w 2008 r.) pilnowała syna, by płacił regularnie składki do ZUS-u.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.