Marian Dziędziel niedawno podzielił się z mediami swoimi przemyśleniami dotyczącymi aktorstwa, ale i zdradził co nieco na temat swojego stanu zdrowia. W bieżącym roku miał zaszczyt być gościem honorowym na Przeglądzie Filmowym Kino na Granicy, na którym miała miejsce pierwsza polska retrospektywa jego dorobku aktorskiego. Aktor pierwsze kroki w branży stawiał jeszcze w 1968 roku, grając w serialu "Stawka większa niż życie".
Ostatnio 76-latek ukończył prace nad filmem "Zapiski śmiertelnika", reżyserii Maćka Żaka. Dziędziel nie zwalnia tempa mimo swojego wieku, co jest dla niego powodem do radości. Aktualnie teatr jest najważniejszą częścią jego życia. Jednak co pozostaje, kiedy zdrowie nagle zaczyna szwankować?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Stan zdrowia Mariana Dziędziela
Ostatnio Marian Dziędziel podzielił się bardzo osobistymi informacjami dotyczącymi swojego zdrowia. Od lekarzy usłyszał zaskakującą diagnozę - rak żołądka. Po przeprowadzeniu niezbędnych badań, po kilku tygodniach, pojawiła się zmiana w diagnozie. Jak to możliwe?
W rozmowie z Interią, aktor otworzył się na temat swoich przeżyć. Przyznał, że początkowo diagnoza nowotworu żołądka wywołała u niego szok, lecz później okazało się, że to był fałszywy alarm. Koszmarne doświadczenie pozwoliło mu na głębokie przemyślenia dotyczące własnego życia.
- Przez ostatnie parę lat troszkę chorowałem. Nie zapomnę takiej sytuacji, kiedy odzyskałem przytomność i przyszedł do mnie lekarz. Poprosiłem go, żeby mówili mi wszystko, co wiedzą szczerze i bez kłamstw. Wtedy dowiedziałem się, że mam bardzo dużego raka żołądka, potężnego - wspominał.
Jak Dziędziel zareagował na diagnozę?
Dziędziel, kiedy pierwszy raz usłyszał, co mu dolega, odebrał to z pewnym dystansem. Stwierdził, że "będzie szybko umierał, a to nie jest tragedia". Po pewnym czasie zaczął jednak podejrzewać, że może to nie być rak, a tylko wrzody spowodowane nadmiernym spożyciem alkoholu.
Wtedy u Mariana Dziędziela zostały przeprowadzone dokładne badania w kierunku wykrycia nowotworu . Na wyniki musiał czekać sześć tygodni. W tym czasie myślał, że umrze.
- Było ze mną bardzo źle. Myślałem, że przyszedł na mnie koniec. Wiedziałem, jakie choroby można mieć w tym wieku, ale przecież nie wszyscy muszą odchodzić, mając 72 lata. Po sześciu tygodniach był wynik. Pojawiła się bardzo miła pani doktor: "Panie Marianie, przyszły wyniki". A ja na to: "Ładuj pani". Na co ona: "To nie jest rak" - mówił.
Błędna diagnoza
Chwila, w której Dziędziel otrzymał zmienioną diagnozę, była dla niego kluczowa.
- Było bardzo niebezpiecznie, a ja na nowo dostałem glejt do istnienia i do uprawiania tego zawodu. Potem jeszcze musiałem się leczyć, ale to już było co innego - zakończył.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.