Prowadzący w programie "Gość Wydarzeń" zaczął bez ogródek od tego, że "trzeci miesiąc z rzędu spada nam sprzedaż detaliczna. Po prostu wydajemy dużo mniej. Nie stać nas na wiele rzeczy. Po czym zwrócił się do Anny Moskwy: "Pani minister, jak żyć?". Przedstawicielka rządu szybko zmieniła narrację i skupiła się na "zamrożonych" cenach energii i gazu. Rymanowski nie dał jednak za wygraną i walnął prosto z mostu:
A pani robi zakupy, czy mąż robi zakupy? - zapytał prowadzący. Kiedy usłyszał, że oboje się tym zajmują, dolał oliwy do ognia: - No i co, bolą rachunki?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pani minister z początku nie wiedziała, gdzie podziać wzrok. W tym momencie nie mogła zasłonić się "dobrą sytuacją cen energii i gazu" i próbowała dyplomatycznie wybrnąć po tak postawionym pytaniu. Odpowiedź, której udzieliła, szczerze zadziwiła Rymanowskiego.
Robimy zakupy poza siecią, w lokalnym sklepie, gdzie te ceny się nie zmieniły, za co jesteśmy też wdzięczni lokalnemu dostawcy - mówiła Moskwa.
Zdumiony Rymanowski dopytywał, gdzie się dzieją takie cuda ("To jakieś wyjątkowe miejsce. Proszę powiedzieć, gdzie to jest. Wszędzie ceny poszły w górę o 30-40 proc. nawet. Mówię o żywności"), ale przedstawicielka rządu nie chciała tego zdradzić. Odparła jedynie, że "jak każde gospodarstwo domowe" robi z mężem zapasy żywności.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.