Mrozu po raz pierwszy został nominowany do Fryderyków w 2018 roku. Do ostatniego weekendu ten utalentowany muzyk musiał zadowolić się sześcioma nominacjami. Niestety za każdym razem statuetka przechodziła mu koło nosa. Inaczej stało się w tym roku: Łukasz Mróz (bo tak nazywa się wokalista) zgarnął aż pięć statuetek, w każdej kategorii, w której był nominowany.
Należy wspomnieć, że miał naprawdę silnych konkurentów. Wygrał z takimi tuzami rynku fonograficznego jak Dawid Podsiadło czy Sanah. I chociaż z jakiegoś powodu Mrozu wciąż częściej widziany jest na festiwalach w Sopocie niż na liczących się i uznanych imprezach muzycznych, to wszyscy fani chórem przyznają, że nareszcie należy mu się uznanie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niestety w tej beczce miodu jest łyżka dziegciu. Ponieważ w jednej kategorii wygrał z Dodą. Chodzi o Fryderyka za album roku. Rabczewska dotychczas tylko raz była nominowana do tej nagrody. I to lata temu, z zespołem Virgin. Nominacja w kategorii Album roku - pop dla płyty "Aquaria" dużo dla niej znaczyła, bo była wreszcie docenieniem jej dość długiej drogi do nieco bardziej jakościowej twórczości. "Aquaria" jednak przegrała ze "Złotymi blokami" Mroza.
Zobacz także: Doda uderzyła w TVN. Dostało się nawet Rozenek
Niestety bardzo oddany artystce fandom zareagował histerycznie na to, że Doda nie otrzymała statuetki. W swoich komentarzach i postach na Instagramie wyrażali oburzenie, a nawet obrażali Mroza i kapitułę Fryderyków. Wreszcie zareagowała sama artystka.
Kochani, otrzyjcie łzy nie atakujcie Fryderyków i Mroza, bo jego płyta jest wspaniała, a dla mnie samo bycie w top 5 najlepszych albumów tego roku jest wystarczającym wyróżnieniem dla "Aquarii"️. To mały krok dla Dody, ale ogromny dla branży. Doceńmy to po 20 latach!
Wokalistka jednocześnie zapowiedziała, że kapituła ma jeszcze jedną szansę w przyszłości, by ją nagrodzić. Według słów Dody płyta "Aquaria" jest przedostatnia...