Bohaterką "Gwiazdeczek" jest 11-letnia Amy z Senegalu, która przeprowadziła się z matką i rodzeństwem do Francji. W rodzinie nie brakuje miłości, jednak dziewczynka jest wyraźnie znudzona modlitwami i rozmowami starszych krewnych o Bogu, grzechach i powinnościach kobiety.
W szkole zauważa grupę nastolatek, które są całkowitym zaprzeczeniem tego, jak według rodziny Amy powinna się zachowywać młoda panienka: są głośne, wyzywająco ubrane, przeklinają, mizdrzą się do starszych chłopców i do Instagrama. Dziewczyny w tajemnicy przed dorosłymi trenują do lokalnego konkursu tanecznego.
Nieco nieśmiała Amy przechodzi dużą przemianę i wkrótce z popychadła staje się główną tancerką i choreografką grupy. To ona sprawia, że układ taneczny Gwiazdeczek ma coraz bardziej seksualny wydźwięk. A niejako przy okazji popełnia kilka przestępstw, staje się niestabilna emocjonalnie, inicjuje bójki i prawie całkowicie niszczy swoje relacje z rodziną. W pewnym momencie nawet koleżanki Amy stwierdzają, że posuwa się za daleko. Przez większość filmu bohaterka miota się, próbując wybrać między konkursem tanecznym, a rodzinną uroczystością, między obcisłymi szortami i tradycyjną szatą.
"Gwiazdeczki". Na szczęście postaci nie są schematyczne
Na duży plus zasługuje fakt, że twórcy filmu unikają klisz w przedstawianiu bohaterów. Amy nie jest w stanie całkowicie ukryć swoich wybryków przed bliskimi, którzy jak łatwo się domyślić, nie są zachwyceni jej przemianą. Jednak ich reakcja nie pokrywa się z wyobrażeniem widza o surowej muzułmańskiej rodzinie.
Nikomu nie przychodzi do głowy, żeby np. zamknąć Amy i odseparować ją od rówieśników, nikt nie szykuje rózgi ani pasa, nikt nie wysyła jej z powrotem do Senegalu. Bliscy Amy są wściekli, ale jednak bardziej zatroskani i zaniepokojeni. Wezwany przez nich muzułmański duchowny przez chwilę modli się nad dziewczynką, a potem stwierdza, że żadnego demona w niej nie ma. Na odchodnym odmawia przyjęcia pieniędzy, które w podzięce chciała mu dać matka Amy.
Twórcy filmu pokazali również cały wachlarz emocji, które w męskich bohaterach wzbudzają wystrojone lolitki: od szoku i oburzenia, przez rozbawienie, do ledwo ukrywanego zainteresowania. Scena, w której jedna z bohaterek w desperacji próbuje prostytuować się za smartfona, może skojarzyć się polskiemu widzowi z "Galeriankami" ("Jak kupisz mi dżinsy…"), jednak niedoszły sponsor odsuwa się ze zdumieniem i niesmakiem.
W podobnie niejednoznaczny sposób sportretowano same Gwiazdeczki, które z entuzjazmem rozprawiają o tym, co wiedzą na temat seksu (a wiedzą niewiele), a zaraz potem urządzają sobie konkurs jedzenia żelków na czas. W rzadkiej chwili powagi najlepsza przyjaciółka Amy zwierza się jej z poczucia opuszczenia przez rodziców, którzy całymi dniami pracują.
Dziewczynka marzy o tym, że kiedyś wreszcie wyrwą się wcześniej z pracy, przyjdą obejrzeć jej pokaz taneczny i "wreszcie będą z niej dumni". Dziecięcość bohaterek widać nawet w najbardziej kontrowersyjnych momentach filmu, czyli kiedy tańczą.
Śmieszno-straszne twerkujące 11-latki
Trzeba zaznaczyć, że początkowe układy Gwiazdeczek nie wzbudziłyby większych emocji, nawet gdyby pokazać je w czasie szkolnej akademii. Jednak chęć rywalizowania z grupą starszych tancerek skłania dziewczynki do wprowadzania coraz śmielszych ruchów, aż do "kopulowania z podłogą" i twerkowania włącznie.
Dwie (za) długie sceny tańca zawstydzą każdego, kto nie przejawia niezdrowego zainteresowania 11-latkami. Kamera na szczęście nie skupia się na poszczególnych częściach ciała bohaterek, jak to ma miejsce np. w teledyskach, ale i tak oglądanie ich tańca wywołuje prawdziwy dyskomfort.
Nie da się ukryć, że wymalowane 11-latki wyginające się w pozach podpatrzonych u Shakiry i Rihanny są spełnieniem marzeń każdego pedofila. Z drugiej strony to właśnie te sceny najjaskrawiej pokazują, do czego może doprowadzić dojrzewanie w świecie, gdzie rodzice są zajęci pracą, pewność siebie buduje się liczbą obserwujących na Instagramie, a idolki nastolatek śpiewają o wielkich penisach i chodzeniu "od ściany do ściany" z nadmiaru seksu.
W takiej sytuacji trudno winić 11-latki za to, że nie odróżniają życia od teledysku i starają się za zbliżyć do podsuwanych im kanonów urody i zachowania. Zwłaszcza że taniec Gwiazdeczek w trakcie konkursu jest przyjęty przez sędziów i publikę z lekkim zaskoczeniem i zakłopotaniem, ale raczej przychylnie. Widzowie w większości klaszczą i tylko jedna oburzona matka próbuje zasłonić oczy swojemu dziecku. Z kolei siedzący obok niej młody mężczyzna z praktycznie nieskrywanym zadowoleniem przygląda się potrząsającym pośladkami 11-latkom.
Czy twórcy nie byliby w stanie pokazać tego wszystkiego bez raczenia nas widokiem twerkujących dzieci? Nie zamierzam nikomu dyktować, jak ma prowadzić narrację w swoim filmie, jednak uważam, że można było usunąć lub przynajmniej skrócić te sceny, bez większej szkody dla całości. "Gwiazdeczki" mają znacznie więcej do zaoferowania i wielka szkoda, że naprawdę ciekawy film o dorastaniu we współczesnym świecie został (za co można także podziękować Netfliksowi) zmarginalizowany do "seksualizacji dzieci".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.