Bob Marley zmarł 37 lat temu. Choć niekwestionowany król reggae nie wydaje płyt od niemal pół wieku, jego muzyka wciąż inspiruje współczesnych artystów, a jego filozofia życia nie przestaje fascynować Europejczyków swoją romantycznością i bezkompromisowością. W ten wyjątkowy dzień warto sobie przypomnieć kilka faktów z życia ikony jamajskiego brzmienia
Syn białego żołnierza i jamajskiej dziewczyny
Robert Nesta Marley urodził się w 1945 roku, w Nine Mile - rodzinnej wiosce swojej matki. Był owocem krótkiego związku kapitana brytyjskich marines, Norvala Sinclaira Marleya i prostej jamajskiej dziewczyny, Cedelli Booker. Młody Bob wychowywał się w domu rodziców matki, gdzie pomagał w pracach rolnych. Warto zaznaczyć, że dziadek przyszłego muzyka był szamanem i to właśnie on sprawił, że młody Bob zainteresował się mistycyzmem, który później stał się esencją jego filozofii życiowej.
Kingston - korzenie legendy
Po śmierci kapitana Marleya, 12-letni Robert przeniósł się z matką do najbiedniejszej stolicy Jamajki. Zamieszkali w najbiedniejszej dzielnicy, Trenchtown, gdzie Bob zaczął kształtować się jako muzyk. Wspólnie z przyjacielem Nevillem Livingstonem (Bunny Wailer), słuchali zagranicznych płyt i sami próbowali komponować swoje utwory. To w tej dzielnicy Bob otrzymał pseudonim "Tuff Gong" (ang. Ciężki Dzwon) ponieważ słynął z tego, że nie unikał bójek i zazwyczaj słał oponentów na deski. Później jego pseudonimem ochrzczono studio nagraniowe, które działa do dziś (nagrywał tam również polskie zespoły jak np. Jafia Namuel.
The Wailers - początki światowej sławy
Marley po powrocie z USA, gdzie pracował w fabryce Forda, wiedział, że muzyka to jego przyszłość. Wspólnie z przyjaciółmi, Peterem Toshem i Bunnym Wailerem utworzyli w 1963 roku grupę "The Wailing Wailers". Po tym jak kilka ich singli podbiło jamajskie soundsystemy, trójka przyjaciół nagrywała w coraz lepszych studiach, a co za tym szło, współpracowali z coraz lepszymi producentami. Tak natrafili na studio Lee "Scratch" Perry'ego, ojca muzyki dub, z którym nagrali najstarsze klasyk Wailersów.
Międzynarodowa sława
Gdy Wailersi trafili do brytyjskiego Island Records drzwi do międzynarodowej sławy stały dla nich otwarte. Nie oznaczało to jednak, że droga do niej była usłana różami. Choć trójka przyjaciół wspólnie zagłębiała się w korzenie rastafarianizmu doszło do poważnego rozdziału w zespole - tylko Bob był skłonny grać bardziej "popowe" kawałki, gdy Bunny i Peter uznawali to za sprzeczne z ich wiarą. M.in. to pozwoliło Robertowi przejąć stery w zespole. Powstał zespół "Bob Marley & The Wailers", a wraz z nim przyszły albumy znane dziś na całym świecie. Debiutowali nagranym na Jamajce "Catch a Fire".
Ambasador rastafarianizmu
Bob Marley był idealistą. Korzystał ze sławy do celów wyższych. Jego muzyka propagowała głównie wartości takie jak pokój i miłość, ale nie pozostawała obojętna politycznie. Na jamajce w latach 70-ych wojny gangów w dużej mierze były inspirowane politycznie przez dwa zwalczające się stronnictwa. Bob wspólnie z przyjaciółmi zorganizował nawet koncert, ", na którym zaprosił na scenę dwóch oponentów politycznych i nakłonił ich do uściśnięcia sobie dłoni. Bob, jak to rasowy rastafarianin, walczył również o legalizację marihuany, która do dziś jest nielegalna na Jamajce.
Poglądy
Nie jestem po stronie prawicy, ani po stronie lewicy, idę prosto przed siebie. (...) Pamiętacie, jak ukrzyżowali Chrystusa? Razem z Nim ukrzyżowano kogoś po Jego lewej stronie i kogoś po prawej. Obaj to byli złoczyńcy! To samo dotyczy ideologii. (...) Ludzie mówią, że moja muzyka jest zaangażowana politycznie, ale ja tylko głoszę prawdę i mówię, co jest dobre. Politycy nie lubią ludzi. Oni lubią swoich wyborców, a nienawidzą tych, którzy głosują przeciwko nim. Polityka to szaleństwo.
Bob Marley - światowa marka
Choć król reggae, i niezłomny rastafarianin, z pewnością nie chciał by jego wizerunek stał się przedmiotem masowego handlu, którego zyski zasilą babilońskie konta, to cena sławy, która była oczywista. Dziś w każdym miejscu na ziemi znajdziemy koszulki z jego podobiznami, popielniczki, flagi, plakaty, portfele i wiele, wiele innych produktów sygnowanych nazwiskiem Boba Marleya. Smutne i jednocześnie pocieszające - to paradoksalnie może czynić jego przesłanie wiecznie żywym. Wystarczy pogrzebać w historii.
Sport to nieodłączny element życia Rastafari
Bob od zawsze był wysportowany. Podobnie jak prawie wszyscy chłopcy w Trench Town uwielbiał grać w piłkę nożną i był w tym całkiem niezły. Ponadto Marley codziennie biegał. To już niemal legenda, że w wielkim domu na przedmieściach Kingston gdzie mieszkała cała rastafriańska cyganeria i muzycy, Bob chodził spać ostatni i jako pierwszy się budził. Wraz ze wschodem słońca zrywał się na poranną przebieżkę, która miała od kilku do kilkunastu kilometrów.
Choroba i upór
Marley był rastafarianinem z krwi i kości. Kiedy doznał poważnej kontuzji palca podczas gry towarzyskim meczu piłki nożnej z członkami narodowej kadry Francji. Stracił wtedy paznokieć, ale rana po nim nie chciał się długo goić. Lekarze stwierdzili nowotwór - czerniaka złośliwego. Tak zaczęła się smutna eskapada Boba po europejskich i amerykańskich klinikach. Niestety na niewiele się to zdało. Lider The Wailers nie chciał zgodzić się na amputację palca, ponieważ rastafarianie uznawali zasadę jedności ciała, zabraniającą tego typu zabiegów. Przerzuty były więc kwestią czasu. Bob Marley zmarł 11 maja 1981 roku w szpitalu Cedars of Lebanon w Miami.
Spuścizna
Przesłanie Marleya jest ciągle żywe. Świadczy o tym nie tylko działalność jego synów i córek (doczekał się 16-ściorga dzieci), ale muzyków reggae z całego świata. Jego filozofia, teksty i brzmienie są wciąż żywe. Co więcej, każda inicjatywa legalizacji marihuany, każdy festiwal reggae pełen jest koszulek i gadżetów z jego podobizną. Przypadek?