*Teraz wyobraźcie sobie tę samą sytuację 100 temu. *Gdy jedyne, co możecie zrobić, to napisać do lokalnej gazety, a ta wydrukuje niewyraźne zdjęcie. Zoologia, czy sama już ichtiologia, była na niższym poziomie. Fotografia prasowa również dopiero się rozwijała. W książkach naukowych można było znaleźć najwyżej litografie czy szkice.
Wyobraźnia płata figle. Przypominają się budzące strach historie o morskich potworach. Choć chcielibyśmy uważać, że żyjemy w oświeconych czasach opleceni siecią informacyjną, to nasza natura niespecjalnie się zmieniła. Zawsze zostaje ten pierwotny lęk i obawa przed nieznanym. Dlatego internauci chętnie klikają w zdjęcia zmutowanych zwierząt czy dorosłych zdeformowanych przez choroby. Lubimy się bać, pasjonują nas historie o "potworach morskich". Nie dziwi, że Virgin w 2014 r. zdecydował się na kampanię usług, pokazując potwora wychodzącego na brzeg. Nie dziwią kolejne części "Godzilli". W końcu więcej wiemy o przestrzeni kosmicznej niż o tym, co żyje w głębi oceanów.
To co z tymi potworami na plaży? Większość z nas trafi co najwyżej na meduzę albo nadgyzioną rozgwiazdę. Czasem jednak morze wyrzuci na brzeg coś większego i trzeba śledztwa, by stwierdzić, co to właściwie jest. Dobrze udokumentowanych przypadków nie ma jednak zbyt wiele. Zobaczcie te najgłosniejsze.