La Tomatina 2017: Absolutne szaleństwo. Całe miasto w czerwieni po niecodziennej bitwie
Hiszpańska miejscowość Buñol dosłownie spłynęła pomidorami. Jej mieszkańcy nie oszaleli, tylko dali wyraz wieloletniej tradycji bitwy La Tomatina, która do leżącej w prowincji Walencja miejscowości, przyciąga tysiące turystów z całego świata.
Rzucać każdy może
Wykorzystywane w bitwie pomidory są hodowane specjalnie na tą okazję. To odmiana o niezbyt bogatym smaku, tańsza od królujących na hiszpańskich stołach. Są też bardzo miękkie. Ciężarówki wypełnione czerwoną "amunicją" czekają w centrum miasta już w przeddzień La Tomatiny. Również wtedy budynki osłania się plandekami, by ich nie pobrudzić.
Bogata historia
Co roku w bitwie udział bierze ok. 30 tys. osób. Jej historia sięga 1945 r. Wtedy to na głównym placu miasta starły się dwie grupy młodzieży, które w swoich przepychankach wykorzystały warzywa leżące na pobliskich straganach. Walki powtarzały się co roku, aż do 1957, gdy władze miasta uznały La Tomatinę za część corocznej miejskiej fiesty.
Nic nie kosztuje
Od 1980 r. władze Buñol opłacają dostawy pomidorów na bitwę. Ta zawsze odbywa się w ostatnią środę sierpnia. Co roku ilość pomidorów się zwiększa, wraz z liczbą przybywających na nią turystów.
Co roku to samo
Bitwa od lat zaczyna się ok. godziny 10. Trwa równo godzinę. Rozpoczyna się i kończy armatnią salwą. Później w mieście następuje wielkie sprzątanie. Uczestnicy myją się pod specjalnie zamontowanymi miejskimi prysznicami, a strażacy spłukują hektolitrami wody ulice pełne pomidorów.
Łamane zakazy
Choć jest to stanowczo zakazane, wielu uczestników zrywa innym koszulki. Dlatego setki ludzi wracają z La Tomatiny bez koszulek. Płeć nie gra tu roli.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.