Trzydziesta rocznica śmierci jednego z przywódców nazistowskich Niemiec była pretekstem do wyjścia ekstremistów na ulice Berlina. Pojawili się na nich także kontrdemonstranci, którzy starali się zablokować przemarsz neonazistów. Policja usuwała siłą przeciwników marszu.
"Nie żałuję niczego"
Neonaziści maszerowali pod hasłem, które nie pozostawiało wątpliwości co do swojego przekazu, choć jawnie do nazizmu nie odwoływało się. To wynik działań władz niemieckiej stolicy, które zakazały używania transparentów i haseł wysławiających Rudolfa Hessa i innych zbrodniarzy III Rzeszy.
Usiedli w poprzek ulicy
Przeciwnicy kilkuset neonazistów przechodzących przez Berlin stosowali środki blokady doskonale znane również w Polsce.
Stroje organizacyjne
Neonaziści skrzyknęli się nie bez powodu w berlińskiej dzielnicy Spandau. Rudolf Hess zmarł w więzieniu położonym w Spandau w 1987 roku. Za kratami spędził ostatnie 46 lat swojego życia. Do momentu ucieczki do Wielkiej Brytanii w 1941 roku był trzecią osobą w nazistowskich Niemczech.
Wyróżniał się nie bez powodu
Na zdjęciu jeden z uczestników marszu neonazistów. Według władz Berlina w demonstracji ekstremistów wzięło udział około 500 osób. Wśród organizatorów manifestacji była m.in. Ludowa Partia Dolnego Renu.
Policja była konsekwentna
Berlińscy funkcjonariusze nie mieli wyrozumiałości dla przeciwników marszu. Z żelazną konsekwencją usuwali ich z zablokowanej ulicy.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.