Większość mieszkańców Nowego Jorku polega na komunikacji miejskiej. Ostatnio gwałtownie wzrosła liczba zdjęć wrzucanych do sieci przez oburzonych pasażerów. Ludzie dzielą się wątpliwą przyjemnością podróży metrem. Lokalne media piszą już o "piekielnym lecie".
Co się stało?
Zaczęło się od przebudowy torów prowadzących do mega-huba przesiadkowego, czyli Penn Station. To kłopoty na tej stacji doprowadziły do stworzenia hashtaga #SummerOfHell (piekielne lato). Teraz w użyciu jest on na zmianę z #WeTheCommuters. Obu używają nowojorczycy poirytowani na kolejne opóźnienie, kolejny pożar, kolejne uszkodzone tory. Wszystko, co sprawia, że ludzie tłoczą się na peronach jak sardynki.
Brak punktualności
Wielu pasażerów narzeka na opóźnienia podmiejskich pociągów. Często liczone są w godzinach. Choć pociągi przyjeżdżają potem jeden za drugim, wszystkie są wypełnione ludźmi.
Jak już dostaniesz się do wagonika
Jeżeli już dostaną się do środka, podróż nie odbywa się w komfortowych warunkach. Nowojorskie metro zaczęło przypominać to tokijskie, czy pekińskie, gdzie trzeba niemieszczących się w kolejce ludzi dopychać.
Jest niebezpiecznie
Liczba osób, które wysypują się z metra jest zdecydowanie za duża, jak na przepustowość stacji. Gdyby tu wybuchł pożar, skończyłoby się tragedią.
Byle do wyjścia
Korytarze prowadzące na powierzchnię są zakorkowane do granic możliwości. Ludzie tłoczą się w nich po kilkanaście minut. O klimatyzacji nie ma co myśleć.
Na powierzchni nie lepiej
Nie inaczej niestety jest po wyjściu z metra. Uszkodzony pociąg, czy tory zmuszają wszystkich do korzystania z tej samej linii autobusowej. Tu zaczyna się kolejny etap miejskich zmagań.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.