Choć źródeł o młodych gniewnych z tamtych czasów nie brakuje, kobiecy element tej subkultury wymyka się większości kronikarzy dziejów powojennej Europy. Pokazane tu zdjęcia Kena Russela są jednymi z nielicznych wizualnych dowodów, że młode Angielki też potrafiły walczyć z narzucanymi przez władzę i społeczeństwo normami, zarówno tymi dotyczącymi moralności, jak i sposobu ubierania się.
Lubiły luźne męskie stroje z aksamitnymi kołnierzykami, drapowane marynarki i ołówkowe spódnice, jeansy z podwijanymi nogawkami, do tego płaskie buty, broszki, słomkowe kapelusze oraz długie, eleganckie i trzymane w ręku torebki. Z czasem dorzucały nowe style z USA, spódnice z koła według pomysłu Diora czy włosy wiązane w kucyk. Bardziej od względów estetycznych liczyła się ucieczka od powojennego zaciskania pasa (kartki na żywność zlikwidowano dopiero w połowie lat 50.). Im więcej głów się za nimi odwracało, tym lepiej.
Dziewczyny potrafiły mocno przyłożyć, piły i paliły równie chętnie, co panowie. Nie kryły się z seksualnymi potrzebami. Policja unikała patrolowania dzielnic opanowanych przez Teddy's, a zapominalskim zdarzało się wrócić z poszarpanym mundurem i podbitym okiem. Tak Russel wspominał 14-letnią Jean Rayner.
Dziewucha z charakterem. Miała go tyle, że na kilka ciężarówek, by starczyło. Zanim zrobiłem im zdjęcia, nikt nie zwracał na nie uwagi. Na chłopaków tak, ale nie na nie. To były twarde dzieciaki. Urodzone w czasie wojny, gdy wszystko racjonowano. Były dumne, znały swoją wartość. A ubierały się jak chciały - czytamy.
Reportaż
Zanim Russel trafił do telewizji i zaczął reżyserować, żył z robienia zdjęć. Fotoreportaż o "Teddy Girls" zrobił na zlecenie czasopisma "Picture Post".
Wśród dziewczyn
Josie Buchan wprowadziła go w świat Teddy Girls i poznała z koleżankami. Nastolatki zaakceptowały obecność długowłosego faceta z aparatem i z czasem chętnie zaczęły mu pozować do zdjęć.
Cenne zbiory
W 2005 r. w zakamarkach jakiegoś studia fotograficznego odkryto pudło podpisane imieniem i nazwiskiem słynnego już reżysera "Diabłów" i "Odmiennych stanów świadomości". W ten sposób świat odkrył na nowo jego fotografie, jak i same Teddy Girls.
Styl na własną kieszeń
W sklepach z używaną odzieżą pełno było ubrań z początku wieku w cenach, na które stać było dorastającą robotniczą młodzież. Wykorzystali to.
Rozgłos
Na angielskie ekrany trafił hit ze Stanów Zjednoczonych, "Szkolna dżungla". Nakręcony rok wcześniej film z młodym Sidneyem Poitier opowiada historię nauczyciela w wielkomiejskim liceum opanowanym przez gang nastolatków. Obecni na sali kinowej Tedd Boys i Teddy Girls wyli ze szczęścia na widok równolatków z USA bijących pryncypałów na kwaśne jabłko. W euforii, w takt rockandrollowej ścieżki dźwiękowej, młodzi Anglicy i Angielki zaczęli demolować kino i tańczyć na uzyskanym w ten sposób parkiecie. Wieść o ich ekscesach szybko rozniosła się po kraju i podobne demolki kin towarzyszyły kolejnym projekcjom "Szkolnej dżungli" w innych miastach.
Notting Hill
To samo Notting Hill, w którym Ken Russel w 1955 r. robił zdjęcia Teddy Girls, stało się miejscem brutalnych zamieszek na tle rasowym. Przez lata 50. do tej części Londynu zjeżdżało się coraz więcej czarnoskórych imigrantów z dawnych brytyjskich kolonii. Szczególnie dużo osiedliło się tam Jamajczyków. Miejscowym nie podobali się nowi sąsiedzi. 30 sierpnia pobicie białej żony czarnoskórego mieszkańca Notting Hill wywołało trwające przez 5 kolejnych dni ataki 300-400 białych nastolatków z rodzin robotniczych na domy czarnoskórych imigrantów. Oliwy do ognia skutecznie dolewali członkowie skrajnie prawicowych organizacji (White Defence League czy Union Movement Oswalda Mosley'a). W efekcie zatrzymano 72 białych i 36 czarnoskórych. W pokazowym procesie na 5-letnie wyroki więzienia i bardzo wysokie grzywny skazano 9 białych nastolatków. Wspomnieniem tamtych wydarzeń jest organizowany od 1959 roku karnawał.
A inni?
Amerykanie mieli swoich beatników, ludzi niechlujnie ubierających się i filozofujących o życiu. W Australii byli Bodgies i Widgies, których nazwy pochodziły od podróbek amerykańskich tkanin, z których nastolatki szyły sobie stroje. W krajach nordyckich, które ominął kataklizm II wojny światowej, popularna stała się kultura raggare. Zamożni młodzi garściami pochłaniali kulturę masową z małych miasteczek USA, słuchając tanecznej muzyki i jeżdżąc przerobionymi na amerykańską modłę samochodami. Francuskie nastolatki, zazous, nosiły eleganckie stroje i słuchając popularnej muzyki, wspominały prekursorów ruchu "walczących" dekadę wcześniej z niemieckim okupantem. Europa Wschodnia też miała swoich młodych buntowników. Malagambiści wojowali z władzą w Rumunii, styladzy w Rosji, a potapky i bedly (perkozy i grzybki) w Czechosłowacji. Polska, jak wiadomo, miała bikiniarzy i bikiniarki, zwane także kociakami.
Komunistyczna władza tępiła kolorową młodzież, wytykając jej bumelanctwo, pijaństwo i chuligaństwo. Bikniarstwo obu płci atakowano na wiecach, w gazetach oraz na dużym ekranie. Z tamtego okresu zostały nam filmy dokumentalne, jak "Uwaga chuligani!" czy fabularne, jak "Sprawa do załatwienia". Zagłębiając się w polską rzeczywistość lat 50., można dostrzec nieco więcej niż chłopaków w butach na słoninie, kolorowych skarpetkach i z krawatami w gerlsy (ew. dziewczyny we wzorzystych bluzkach, obcisłych sweterkach, spódnicach z koła i płaskich butach "trumniakach".)
Pozańska grupa bikiniarzy Eka zapisała się we współczesnej historii podczas Poznańskiego Czerwca w 1956 roku. Noszący niebieskie zamszowe buty i fryzury a la Elvis Presley brali czynny udział w starciach, wysadzając w powietrze radziecki pomnik. Krakowscy dżollerzy mieli też swoją reprezentację w zdominowanym przez bigarzy Wrocławiu. Jako reprezentacja "centralniaków" tłukli się z młodymi przybyszami z Kresów, których przezywano fikusami. Do historii przeszła już "krwawa jatka na Wielkiej Wyspie", na której w poniemieckich domach przyszło żyć jednym obok drugich. Dość rzec, że opowieść o polskimi bikiniarstwie to znacznie więcej niż kolorowe skarpetki Tyrmanda.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
{:external}